Logo 1%

Przekaż 1% naszej organizacji

Logo OPP


Logo 1%
Dołącz do nas na Facebooku

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zaduma nad okruchami historii (cz. 2)

Wysokie stanowiska polityczne zajmowane przez polskich niewidomych i słabowidzących

Stanisław Kotowski

Rozmowa z Pełnomocnikiem Pawłem Wdówikiem zawiera wiele wątków, interesujące poglądy i zamierzenia. O najważniejszym zamierzeniu pisałem w pierwszym artykule pt.: "Problemy z orzekaniem niepełnosprawności". Teraz nawiąże do stwierdzenia zawartego w publikacji Ewy Pawłowskej i Tomasza Przybyszewskiego pt.: "Zapowiedź rewolucji - Rozmowa z Pawłem Wdówikiem, nowym Pełnomocnikiem Rządu". Rozmowa została opublikowana w E-informatorze portalu www.niepelnosprawni.pl w dniu 04.02.2020.
Uwagę moją, z punktu widzenia historii, zwróciły słowa: "W ogóle osoba niewidoma najprawdopodobniej nigdy nie piastowała w Polsce tak wysokiego stanowiska".
 Nie mam zamiaru kwestionować czegokolwiek, co dotyczy pana Pawła Wdówika. Raz jeszcze wyrażam zadowolenie z jego awansu, gratuluję i życzę samych sukcesów. Cytowane słowa, jednak niezupełnie odpowiadają prawdzie historycznej. Zresztą ich autorzy też mieli wątpliwości. Świadczy o tym użycie słowa "najprawdopodobniej". Warto więc spróbować rozwiać te wątpliwości.
A oto te słowa w szerszym kontekście. Czytamy:
"Ewa Pawłowska, Tomasz Przybyszewski: Jest Pan pierwszą osobą z niepełnosprawnością na stanowisku Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych. W ogóle osoba niewidoma najprawdopodobniej nigdy nie piastowała w Polsce tak wysokiego stanowiska. Czy zdaje Pan sobie sprawę z tego, że jest to historyczne wydarzenie dla środowiska osób z niepełnosprawnością?"
 I bez wątpienia jest to wielkie wydarzenie, zwłaszcza dla niewidomych i słabowidzących. Stwierdzenie to jednak nie wyklucza pytania o rangę stanowiska, na które został powołany Paweł Wdówik i czy nie było niewidomych, którzy w Polsce pełnili wyższe polityczne funkcje.
Zacznijmy jednak od kilku zdań na temat Pawła Wdówika. Jego charakterystykę znajdziemy w E-informatorze portalu www.niepelnosprawni.pl w publikacji z dnia (07.01.2020). pt.: "Paweł Wdówik został Pełnomocnikiem Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych". PAP
 
 Czytamy:
 "Paweł Wdówik został powołany na stanowisko sekretarza stanu, Pełnomocnika Rządu do spraw Osób Niepełnosprawnych w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej - poinformowała we wtorek, 7 stycznia, Kancelaria Premiera. Wdówik od wielu lat angażuje się w działania wspierające osoby z niepełnosprawnością, od 1997 r. kieruje Biurem ds. Osób Niepełnosprawnych na Uniwersytecie Warszawskim. Sam jest osobą niewidomą".
 /.../
 "Paweł Wdówik uczęszczał do Ośrodka dla Dzieci Niewidomych w Laskach, jest także absolwentem Wydziału Psychologii UW. Jest twórcą systemu wsparcia dla osób niepełnosprawnych na Uniwersytecie Warszawskim, od 1997 r. kieruje Biurem ds. Osób Niepełnosprawnych na UW.
W latach 1993-2003 był wykładowcą na Akademii Pedagogiki Specjalnej, w latach 2001-2010 pracował jako redaktor katolickiego Radia Józef. Od 2010 r. jest członkiem Komisji Ekspertów ds. Osób Niepełnosprawnych przy Rzeczniku Praw Obywatelskich.
Jest żonaty, ma czworo dzieci. Sam o sobie mówi "renesansowy eklektyk". Kocha muzykę, literaturę, turystykę. Lubi folk, muzykę sakralną i poważną. Ulubione miejsce odpoczynku to Tatry, gdzie najchętniej spędza wolny czas z rodziną.
Paweł Wdówik został uznany za jedną z najbardziej wpływowych osób w środowisku osób z niepełnosprawnością, był jedną z sylwetek opisanych w publikacji Integracji "Lista Mocy. 100 najbardziej wpływowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością" wydanej w 2017 r.".
"Mój rząd został dzisiaj wzmocniony przez Pana Pawła Wdówika, człowieka absolutnie wyjątkowego, od wielu lat bardzo aktywnie działającego na rzecz równych praw osób niepełnosprawnych w Polsce" - napisał premier Mateusz Morawiecki na Facebooku. Szef rządu ocenił, że jako pełnomocnik ds. osób niepełnosprawnych Paweł Wdówik będzie jeszcze skuteczniej realizował swoją misję, a członkowie rządu będą jeszcze lepiej rozumieli potrzeby tej grupy społecznej.
"Jestem przekonany, że osoby niepełnosprawne odniosą z dzisiejszej nominacji wiele korzyści" - napisał premier.
 Krótka, ale piękna charakterystyka i piękna opinia wyrażona przez Premiera RP.
 
Stanisław Bukowiecki
 
Sylwetkę tego polityka prezentowałem w cyklu "Z laską przez tysiąclecia (cz. 26)" w artykule: "Niewidomi politycy". Wówczas wykorzystałem informacje na jego temat zawarte w broszurze Jana Zakrzewskiego pt. "Stanisław Bukowiecki, prawnik i mąż stanu" (Toruń 1959). Poniżej zaprezentuję obszerne fragmenty informacji z portalu prokuratoria.gov.pl.
Stanisław Bukowiecki żył w latach 1867-1944. Czytamy:
"Był mężem stanu, działaczem społecznym, doktorem praw, adwokatem, ministrem sprawiedliwości Królestwa Polskiego w latach 1917-1918, współorganizatorem sądownictwa powszechnego i Sądu Najwyższego w odrodzonej Polsce oraz organizatorem i pierwszym Prezesem Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1919-1939.
W uznaniu zasług w służbie państwowej został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski przez Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego oraz dwukrotnie Złotym Krzyżem Zasługi przez Prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego".
 /.../
Prof. Fryderyk Zoll (młodszy), rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, w swych wspomnieniach tak pisał o Stanisławie Bukowieckim:
"Był jedną z najwybitniejszych postaci w odradzającej się Polsce, a to dzięki swym wielkim przymiotom. Do nich zaliczam zwłaszcza wysoką inteligencję i ogólną kulturę, dokładną znajomość praw obowiązujących w b. Królestwie Kongresowym, niezłomny charakter, niepozwalający mu ani na krok odstępować ze względów utylitarnych od zasad, którym hołdował, a nade wszystko najgorętszy patriotyzm polski".
/.../
"W 1897 r., po odbyciu aplikacji i zdaniu egzaminów, został wpisany na listę adwokatów w Warszawie. Szybko stał się wziętym adwokatem specjalizującym się w prawie cywilnym. Angażował się również w sprawy polityczne - występował w procesach dotyczących nauczania w szkołach w języku polskim oraz jego używania w urzędach, a także współpracował z Kołem Obrońców Politycznych, zrzeszeniem adwokatów udzielających pomocy prawnej działaczom aresztowanym przez władze rosyjskie. Jednocześnie był wykładowcą prawa publicznego i administracyjnego na Kursach Naukowych utworzonych za zgodą władz carskich, a następnie wykładowcą prawa publicznego na Wyższych Kursach Handlowych.
Około 1905 r. zaczął tracić wzrok. Mimo wielu prób leczenia, w tym także we Francji, nie udało się zahamować choroby, która doprowadziła do całkowitej utraty wzroku. Z pomocą przyszła mu matka Zofia Bukowiecka. Otoczyła syna opieką i została jego sekretarką. Dzięki niej mógł zapoznawać się z codzienną prasą i literaturą praw niczą oraz publikować artykuły, a także sporządzać pisma procesowe. W tym czasie objął posadę syndyka w Przemysłowych Zakładach Starachowickich. Wykorzystał również swoją wiedzę prawniczą w rozwijającym się szybko przemyśle górniczym Zagłębia Dąbrowskiego, stając się jednym z najbardziej cenionych specjalistów w zakresie prawa górniczego.
Mimo utraty wzroku nie tylko kontynuował pracę zawodową, ale również dalej angażował się w ważne sprawy polityczne i społeczne. W 1905 r. wziął udział we Wszechrosyjskim Zjeździe Adwokatów w Petersburgu, gdzie wraz z towarzyszącymi mu Henrykiem Konicem, Stanisławem Patkiem, Stanisławem Posnerem i Leonem Papieskim złożył deklarację stwierdzającą konieczność ustanowienia autonomii dla Królestwa Polskiego. W tym samym roku uczestniczył w zjeździe założycielskim Związku Adwokatury Polskiej.
Potem Bukowiecki uczestniczył w proteście adwokatów warszawskich w odpowiedzi na krwawe stłumienie przez rosyjskie wojsko manifestacji patriotycznych na Placu Teatralnym, a także w proteście przeciwko odebraniu Królestwu Polskiemu ziemi chełmskiej.
 
Działacz społeczny
 
Jako osoba ociemniała doskonale zdawał sobie sprawę z konieczności budowy specjalnego ośrodka dla osób niewidomych, który umożliwiłby ich rozwój. W 1910 r. razem z Różą Czacką założył Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi, mające obecnie swoją siedzibę w Laskach. W 1940 r. został honorowym prezesem Zjednoczenia Pracowników Niewidomych RP. Angażował się także w szerzenie oświaty - założył własną księgarnię przy ul. Marszałkowskiej 109 w Warszawie, w której prowadził bezpłatną bibliotekę dla osób biednych i niezamożnych. Propagował także naukę polską, m.in. w Towarzystwie Prawniczym i Kole Prawników Polskich.
/../
"Działacz polityczny
 
Jeszcze w okresie studenckim Stanisław Bukowiecki współorganizował Związek Młodzieży Polskiej "Zet" w Królestwie Polskim oraz w Genewie, Zurichu i Wiedniu.
Przez znaczną część życia był działaczem Ligi Polskiej, a następnie Ligi Narodowej oraz Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego. W 1911 r. wystąpił z obu tych organizacji i współtworzył Związek Narodowy, a następnie Polskie Zjednoczenie Narodowe. W 1916 r. został członkiem Rady Narodowej.
 
Minister sprawiedliwości Królestwa Polskiego
 
W 1915 roku, w trakcie odwrotu okupacyjnych wojsk rosyjskich, a jeszcze przed wkroczeniem wojsk niemieckich do Warszawy, Stanisław Bukowiecki wraz z innymi adwokatami organizował w Polsce pierwsze sądy obywatelskie. W 1916 r., po złożeniu przez władze niemieckie i austro-węgierskie obietnicy utworzenia po wojnie samodzielnego państwa polskiego (znanej jako "Akt 5 listopada"), Bukowiecki objął funkcję Dyrektora Departamentu Sprawiedliwości w nowoutworzonej Tymczasowej Radzie Stanu Królestwa Polskiego.
 
Tymczasowa Rada Stanu stanowiła zalążek polskich władz, której podlegały departamenty wyspecjalizowane w różnych dziedzinach polityki państwa, mające w przyszłości przekształcić się w pełnoprawne ministerstwa. Stanisław Bukowiecki był uznawany w tym czasie za jednego z najaktywniejszych oraz najważniejszych polityków Rady, do których zaliczano również m.in. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego, Józefa Piłsudskiego oraz Władysława Studnickiego.
W 1917 roku po przekształceniu Tymczasowej Rady Stanu w Radę Stanu, która stała się organem władzy ustawodawczej obok Rady Regencyjnej, wyodrębniono również Radę Ministrów jako organ władzy wykonawczej. Na czele pierwszej Rady Ministrów Królestwa Polskiego stanął Jan Kucharzewski, który powierzył Stanisławowi Bukowieckiemu tekę Ministra Sprawiedliwości - był wówczas pierwszym Polakiem na tym stanowisku od czasów Feliksa Łubieńskiego, który zajmował je w latach 1807-1813.
 
Już od samego początku urzędowania jako Dyrektor Departamentu Sprawiedliwości Bukowiecki aktywnie dążył do zapewnienia Radzie możliwie szerokiej samodzielności wobec niemieckich władz okupacyjnych, tak aby mogła się ona stać zaczynem polskiej administracji państwowej oraz realnym gospodarzem ziem polskich. W efekcie jego starań przyjęto poprawkę do regulaminu, która wzmacniała rangę Marszałka Koronnego pełniącego funkcję przewodniczącego Rady. Zgodnie z sugestią Bukowieckiego Marszałek stawał się "zwierzchnim wyobrazicielem polskiej władzy państwowej, reprezentującym ją tak na zewnątrz, jak i wewnątrz państwa".
 
Jako Dyrektor, a następnie jako Minister Sprawiedliwości, Bukowiecki koordynował prace przygotowawcze związane z tworzeniem zrębów polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Jak wspominał sam zainteresowany, prace przygotowawcze polegały na "sporządzaniu projektów ustaw i rozporządzeń, wchodzących w zakres danego działu, w szczególności zaś dotyczących jego funkcjonowania i organizacji, na przygotowywaniu schematów ustrojowych, budżetu i etatów osobowych, na tworzeniu i prowadzeniu kursów przygotowawczych dla różnego rodzaju i stopnia przyszłych funkcjonariuszów, na dobieraniu przyszłego personelu, wyszukiwaniu ludzi, kwalifikowaniu ich, wyznaczaniu im z góry stanowisk, na przygotowywaniu lokali itp.". Prace Departamentu Sprawiedliwości obejmowały więc trzy sfery: przygotowanie podstaw prawnych dla odbudowywanego sądownictwa, rekrutację wykwalifikowanych prawników do obsady wakatów oraz przeprowadzanie kursów dokształcających dla przyszłych urzędników sądowych.
 
Przy aktywnym współudziale Stanisława Bukowieckiego przygotowano pakiet projektów aktów prawnych określających ustrój sądownictwa - przepisy tymczasowe o urządzeniu sądownictwa w Królestwie Polskim, o stosunku wzajemnym władz i urzędów królewsko-polskich i okupacyjnych w sprawach sprawiedliwości oraz o właściwościach sądów w Królestwie Polskim.
W początkach lipca 1917 roku Bukowiecki wystosował stanowczy memoriał do władz okupacyjnych, w którym sprzeciwił się niemieckim postulatom mającym ograniczyć niezależność odradzającego się polskiego sądownictwa, a zwłaszcza zapewnieniu generał-gubernatorowi prawa odwołania polskiego sędziego "ze względów bezpieczeństwa państwowego" oraz poddaniu polskich sądów nadzorowi judykacyjnemu niemieckiego Sądu Najwyższego.
Po interwencji Bukowieckiego władze niemieckie odstąpiły od tych żądań. Postanowiono utworzyć samodzielny polski Sąd Najwyższy jako "jedną instancję najwyższą, która byłaby tłumaczem prawa, jednostajnym dla wszystkich sądów kraju".
Stanowcza postawa wobec okupanta budziła podziw i szacunek jego podwładnych w resorcie. "Kiedy w kwietniu 1918 r. znalazłem się wśród pracowników Ministerstwa Sprawiedliwości, wszyscy bez wyjątku urzędnicy, całe sądownictwo i adwokatura byli pełni uznania dla Bukowieckiego za jego godną postawę wobec Niemców: nie wahał się mówić im prawdy i ani na chwilę nie pozwolił uczynić z siebie czy z ministerstwa narzędzia okupanta". - wspominał adwokat Zygmunt Nagórski.
 
Ostatecznie przyjęte w dniu 18 lipca 1917 r. przepisy tymczasowe o urządzeniu Sądownictwa w Królestwie Polskim zrywały z organizacją sądownictwa rosyjskiego, tworząc model oparty na tradycjach polskich sądów z uwzględnieniem modelu francuskiego i niemieckiego. Wszystkie sądy miały nosić nazwę "Królewsko-Polskich" oraz wydawać orzeczenia w imieniu Korony Polskiej. Kompetencję mianowania sędziów przyznano Marszałkowi Koronnemu, działającemu na wniosek Dyrektora Departamentu Sprawiedliwości, a od stycznia 1918 r. - Radzie Regencyjnej działającej na wniosek Ministra Sprawiedliwości.
Stanisław Bukowiecki, najpierw jako dyrektor, a potem jako minister, mając prawną możliwość proponowania kandydatów na stanowiska sędziowskie, odgrywał fundamentalną rolę w tworzeniu kadr polskiego sądownictwa.
 
Pod nadzorem Stanisława Bukowieckiego referat I Departamentu Sprawiedliwości ds. organizacyjnych przeprowadził ankietę wśród około 1500 wybitnych polskich prawników przebywających w Polsce oraz za granicą, z których 800 zadeklarowało gotowość objęcia stanowisk w odradzającym się sądownictwie polskim. Z kolei referat V ds. szkoleniowych zorganizował szereg kursów mających na celu przygotowanie kadry urzędników sądowych niższego i średniego szczebla - sekretarzy sądów, komorników oraz woźnych. W kursach wzięło udział kilkaset osób, które przez kilka miesięcy uczestniczyły w zajęciach na temat prawoznawstwa, prawa cywilnego, prawa karnego, prawa handlowego, postępowania cywilnego, postępowania karnego, notariatu, organizacji administracji sądowej oraz statystyki.
 
Wskutek wysiłków Stanisława Bukowieckiego utworzono Sąd Najwyższy w Warszawie, dwa sądy apelacyjne, 15 sądów okręgowych oraz 437 sądów pokoju".
 /.../
 
"Jeden z urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości, Jan Zakrzewski, pozostawił po sobie wspomnienia, w których tak opisywał Stanisława Bukowieckiego w roli ministra:
"(...) był on wzorem pracowitości i punktualności. Przychodził regularnie pieszo o godzinie 8-ej rano, prowadzony przez służącego i urzędował do 3-ej po południu, bez przerwy, za wyjątkiem dni, w których odbywała się Rada Ministrów. Przyjmował dziesiątki referentów i interesantów. Ilekroć dawał podpis, działo się to zawsze w obecności jego sekretarza osobistego, którym wówczas był mgr Bogdan Dzięciołowski oraz referenta odnośnej sprawy albo naczelnika Biura Prezydialnego Ministerstwa, prof. Jerzego Landego, lecz zawsze wobec dwóch świadków. Nie było wypadku, by Bukowiecki nie pamiętał poprzednich aktów w danej sprawie.
Na zjazdach prawników lub na rautach u Naczelnika Państwa, gdzie przewijało się czasem dwa, trzy tysiące osób, Bukowiecki poznawał po głosie znane mu osoby. (...) Wróciwszy po godzinach urzędowania do domu, po krótkim wypoczynku, kazał matce lub sekretarce czytać sobie całą prasę i to, co się nowego ukazało na rynku księgarskim. Następnie przygotowywał materiał ustawodawczy, którego olbrzymia ilość czekała załatwienia (...)".
 
Równolegle Stanisław Bukowiecki uczestniczył w pracach Komisji Konstytucyjno-Sejmowej, której zadaniem było przygotowanie podstawowych aktów regulujących ustrój państwa polskiego. Efektem prac był projekt konstytucji Królestwa Polskiego oraz projekt ordynacji wyborczej do Sejmu.
 
Kiedy po odzyskaniu niepodległości urząd Ministra Sprawiedliwości Drugiej Rzeczypospolitej objął Leon Supiński, w odezwie do sędziów pisał:
"Będę szedł po drodze, którą kroczył pierwszy, niezapomniany nasz przywódca w dziele tworzenia podwalin polskiego wymiaru sprawiedliwości, Stanisław Bukowiecki. Dzięki serdecznemu zespoleniu się ze wszystkimi współpracownikami potrafił mimo wielu przeszkód i niesłychanych trudności dokonać wielkiego czynu".
 
Twórca i pierwszy Prezes Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej
 
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, Bukowiecki przez krótki okres czasu pracował w Ministerstwie Wyznań i Oświecenia Publicznego, w którym odpowiadał za przygotowanie projektu dekretu regulującego prawo o fundacjach i darowiznach. Współpracujący z nim w tym czasie Zygmunt Nagórski we wspomnieniach wyrażał podziw dla jego fenomenalnej pamięci ("był żywym protokółem wszystkich poprzednich posiedzeń") oraz dla "rozległości poglądów, gruntownego przemyślenia każdego zagadnienia, wrażliwości na wszelkie argumenty, mądrości w szukaniu najlepszych rozwiązań, dążenia do opierania się na istotnym interesie państwa".
 
Następnie w marcu 1919 roku Stanisław Bukowiecki został organizatorem i pierwszym oraz jedynym w okresie międzywojennym Prezesem Prokuratorii Generalnej.
Świetna organizacja Prokuratorii oraz dobór wysoko wykwalifikowanych kadr zaowocowały wysokim poziomem ochrony prawnej Skarbu Państwa. Stanisław Bukowiecki kładł szczególny nacisk na niezależność Prokuratorii, którą w ocenie niektórych współpracowników postrzegał wręcz jako rodzaj zakonu, powołanego do strzeżenia autorytetu państwa i rządów prawa. Prowadziło to niekiedy do spięć na linii z rządem, wskutek których Bukowiecki kilkakrotnie podawał się do dymisji - jednak przez 20 lat nigdy żaden premier ani minister skarbu nie zdobył się na jej przyjęcie. Był rzadkim przypadkiem urzędnika wysokiego szczebla, który przez cały okres Drugiej Rzeczypospolitej nie został usunięty ze stanowiska - cieszył się bowiem ogromnym poważaniem wśród polityków wszystkich opcji.
/.../
W 1931 roku Prezes Stanisław Bukowiecki, w liście do premiera Aleksandra Prystora alarmował, że powierzchnia majątków objętych procesami przeciwko Skarbowi Państwa obejmuje około 215 000 ha gruntów leśnych i rolnych, nie wliczając nieruchomości miejskich i kapitałów, których wielkość trudno było w tym czasie oszacować. Bukowiecki przestrzegał szefa rządu, że jak dotąd sądy trzymają się jednolitej linii w tej sprawie i nie ma "możności uzyskania zamiany tej judykatury, a to wobec faktu, że ogromna większość tych procesów opiera się na takich samych podstawach faktycznych i prawnych, (zaś) majątki, o które spory się toczą przedstawiają ogromną wartość, idącą w setki milionów złotych tak, że przegranie procesów tych, połączone z obowiązkiem Skarbu Państwa do zwrotu dóbr, oraz zapłaty bardzo wysokich kosztów sporu byłoby dla Państwa wielką stratą materialną zwracając również uwagę na "szkody moralne, jakie powoduje dla Państwa obecny stan rzeczy".
 
W 1938 roku Stanisław Bukowiecki osobiście interweniował w sprawie nielegalnej rozbiórki cerkiew prawosławnych na Lubelszczyźnie. Młody wówczas adwokat Henryk Świątkowski, który reprezentował poszkodowanych, wspominał swoje spotkanie z Prezesem Prokuratorii Generalnej:
"Przybyłem, przedstawiając mu odpowiednie żądania w stosunku do Skarbu Państwa. Okazało się, że (...) był doskonale poinformowany o fakcie i treści zbrodni. Potępił ją jako hańbiącą dobre imię Polski w rodzinie narodów cywilizowanych. W konkluzji oświadczył: Proszę przedstawić uzasadnione obliczenie szkód Kościoła Prawosławnego. Będę doradzał Skarbowi Państwa dobrowolne uregulowanie wykazanej kwoty. Byłoby bowiem hańbą dla państwa i narodu, gdyby doszło do tak skandalicznego procesu. Musimy wszystko uczynić, aby do takiego procesu nie doszło".
 
Działania na rzecz kodyfikacji oraz nowej konstytucji
 
Od 1919 r. pełnił funkcję wiceprezydenta Komisji Kodyfikacyjnej, mającej ujednolicić system prawny na ziemiach, które weszły w skład Rzeczypospolitej Polskiej.
Uczestniczył aktywnie w pracach Komisji do 1939 r., m.in. jako przewodniczący Podkomisji Ustroju Sądownictwa. Cytowany już powyżej Zygmunt Nagórski, członek tej podkomisji, wspominał: "(...) posiedzenia pod jego przewodnictwem rozpoczynały się z żelazną punktualnością, trwały z reguły po trzy i pół godziny i nie były ani na chwilę przerywane. Kiedyś prof. Fryderyk Zoll, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, wszedł w jakieś dwie minuty po rozpoczęciu posiedzenia. Zarumieniony, tłumaczył się jak student".
 
Brał również udział w pracach nad konstytucją marcową w ramach powołanej w dniu 25 stycznia 1919 r. przez Prezesa Rady Ministrów Komisji pn. "Ankieta dla oceny projektów konstytucji", która opiniowała przedstawione jej projekty, a także opracowała swój własny projekt Konstytucji. Na drugim posiedzeniu Bukowiecki zaproponował przyjęcie demokratycznego ustroju Polski poprzez wprowadzenie do projektu konstytucji przepisu w brzmieniu "Władza zwierzchnia w państwie należy do narodu. Naczelnym jej organem jest sejm".
/.../
II wojna światowa
 
Po wybuchu wojny rząd podjął decyzję o nieobjęciu Prokuratorii Generalnej ewakuacją ze stolicy. W zamian przyznał do dyspozycji Prezesa dodatkowe środki finansowe zgromadzone na specjalnym funduszu bankowym, z których miały być zaspokajane bieżące potrzeby pracowników. Po wkroczeniu Niemców do Warszawy, w mieszkaniu przy ul. Fałata regularnie odbywały się spotkania Bukowieckiego z byłymi podwładnymi, na których rozdzielano pieniądze dla najbardziej potrzebujących. Dość szybko jednak Niemcy zablokowali środki na wspomnianym funduszu.
 
W trakcie okupacji Bukowiecki publikował w prasie podziemnej, m.in. na temat polityki zagranicznej premiera polskiego rządu na uchodźstwie Władysława Sikorskiego.
Poza tym nie angażował się jednak już w działalność polityczną czy społeczną. W 1941 roku, w związku z tworzeniem podziemnego sądownictwa, Stefan Korboński, szef Kierownictwa Walki Cywilnej przy Delegaturze Rządu na Kraj, zaproponował Bukowieckiemu objęcie stanowiska przewodniczącego specjalnego sądu karnego, który miał powstać w Warszawie. Według późniejszej relacji Korbońskiego 74-letni Bukowiecki był wzruszony propozycją, ale mimo to z wielkim taktem i pokorą odmówił, nie czując się zdolnym przy swoim stanie zdrowia do objęcia tak odpowiedzialnej funkcji: "Bóg mi świadkiem" - powiedział - "że nie chodzi o te nędzne resztki życia, jakie mi pozostały. Z radością oddałbym je krajowi. Ale jestem ślepy i wobec tego nawet w normalnych warunkach nie mógłbym sądzić człowieka, a cóż dopiero w takich, gdzie na osobie sędziego spoczywać będą kilkakrotnie większe obowiązki. Nie może to być człowiek upośledzony jak ja, a w pełni sił nie tylko duchowych, ale i fizycznych. Poza tym ja się już bez przewodnika nie ruszam. Ślepy starzec, idący z opiekunem na posiedzenie podziemnego sądu, może bardzo łatwo ściągnąć uwagę gestapo. Natomiast jeśli dla władz podziemnych moja opinia ma jakieś znaczenie, to proszę powiedzieć komu należy, że zważywszy pro i contra całej sprawy, jestem zdania, że utworzenie podziemnych sądów jest słuszne, gdyż są one potrzebne. Ale jak widzę, prawie cała odpowiedzialność będzie spoczywać na sędziach, toteż dobierajcie ich bardzo starannie. Jacy to będą ludzie, takie będą te sądy".
/.../
 
Zmarł w Warszawie 9 lutego 1944 r. Jego pogrzeb odbył się w obecności sędziów i urzędników Prokuratorii Generalnej, którzy złożyli jego trumnę do grobu na Cmentarzu Powązkowskim.
W 1949 roku na grobie Stanisława Bukowieckiego położono płytę granitową z napisem:
Mąż stanu. Znakomity prawnik. Działacz i wychowawca społeczny o wielkim umyśle, niezależnym charakterze i gorącym sercu. Całe swe życie poświęcił Polsce i walce o sprawiedliwość społeczną".
 
 Nie może być wątpliwości, że Stanisław Bukowiecki był wielkim człowiekiem, Polakiem, patriotą, i że zajmował bardzo wysokie stanowiska państwowe. Przez 20 lat II Rzeczypospolitej zmieniały się rządy, prezydenci, miał miejsce zamach stanu, a Stanisław Bukowiecki bez przerwy służył Polsce zajmując bardzo ważne stanowisko prezesa Generalnej Prokuratorii Rzeczypospolitej.
 
Edward Raczyński
Sylwetkę tego polityka prezentowałem w cyklu "Z laską przez tysiąclecia (cz. 26)" w artykule: "Niewidomi politycy". Wykorzystałem wówczas publikację Kazimierza Siedleckiego pt. "Ociemniały prezydent RP" opublikowaną na łamach "Pochodni" z listopada 1997 r.
 Teraz podstawowe dane o Edwardzie Raczyńskim podaję za portalem polskieradio.pl - "Edward Raczyński - szlachetny polityk".
Ostatnia aktualizacja: 19.12.2019 r.
Był on wzorem polityka, bo był człowiekiem, który nigdy nie był związany z żadną opcją partyjną. Obcy jakimkolwiek ideologiom, rozumiał politykę i zaświadczał swoją biografią, że polityka to służenie państwu - mówił historyk prof. Rafał Habielski.
Edward Raczyński - audycja Sławomira Szofa z cyklu "Postacie XX wieku" na temat życia i działalności polskiego dyplomaty, polityka i pisarza, prezydenta RP na uchodźstwie (11.11.1997).
Fragmenty radiowych rozmów, jakie Tadeusz Żenczykowski przeprowadził z prezydentem Polski na uchodźstwie Edwardem Raczyńskim (RWE, 13 - 31.08.1984)
 
Ambasador Edward Raczyński i Cecylia Raczyńska
 
19 grudnia 1891 roku urodził się Edward Raczyński - późniejszy prezydent RP na emigracji. Zdawał sobie sprawę z tego, że rząd emigracyjny nie ma możliwości realnego wpływania na sytuację w Polsce i w Europie. Mimo to był jedną z tych osób, które przełamały izolację emigracji jako instytucji wobec kraju.
Przyszedł na świat w Zakopanem. Sylwetkę i działalność tego wybitnego dyplomaty, polityka i męża stanu, prezydenta Rzeczypospolitej na uchodźstwie przypomina w audycji z cyklu "Postacie XX wieku" Sławomir Szof.
 
Dyplomata z powołania
 
Edward Raczyński pochodził z rodziny arystokratycznej, należącej do czołówki nowoczesnego ziemiaństwa. Otrzymał bardzo staranne wychowanie i wykształcenie, odbył studia prawnicze w Lipsku, doktoryzował się na Uniwersytecie Jagiellońskim, uczył się też w Londyńskiej Szkole Nauk Politycznych.
 /.../
 Od 1919 roku rozpoczął pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Pracował na placówkach dyplomatycznych w Kopenhadze i Genewie. Od 1932 roku reprezentował Polskę jako delegat przy Lidze Narodów, była to pierwsza wielka funkcja Raczyńskiego bardzo ważna dla Polski.
/.../
Rola Raczyńskiego jako ambasadora, była niesłychanie ważna. Za pośrednictwem rozgłośni BBC, która w pierwszym tygodniu II wojny światowej rozpoczęła nadawanie w języku polskim, wysyłał z Londynu słowa pełne otuchy dla broniącej się Warszawy i prezydenta Stefana Starzyńskiego.
 
Współarchitekt polskiej polityki zagranicznej okresu II wojny światowej
 
Wierzył, że Francja i Anglia wywiążą się ze swych zobowiązań wobec Polski. - Po południu zadzwonił do mnie Winston Churchill, z wolna i głucho wystękał: "Ufam, ufam, że Anglia dotrzyma, dotrzyma swego..." - nie dopowiedział, że dotrzyma słowa, głos mu uwiązł w gardle i przez telefon usłyszałem szloch niespodziewany przeze mnie w tej chwili - tak Edward Raczyński wspominał pierwsze dni września 1939 roku.
 
Ambasador w Londynie stanowił łącznik między polityką polską a brytyjską jeszcze, kiedy rząd był we Francji. A potem latem 1940 roku wprowadzał w sposób naturalny polskich polityków w życie brytyjskie, w politykę brytyjską, kiedy to po klęsce Francji rząd przeniósł się do Wielkiej Brytanii.
 
- Zdawał sobie sprawę, że atuty polskie są atutami niedużymi, więc jego rola była niewdzięczna - tłumaczył dr Rafał Habielski. Mimo swoich dobrych stosunków z Churchillem wiedział, że wpływ Polski na politykę aliantów jest nieduży.
 
Przez cały okres wojny Edward Raczyński był ambasadorem przy rządzie Wielkiej Brytanii. W latach 1941-1943 był kierownikiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, stając się współarchitektem polskiej polityki zagranicznej w okresie wojny.
 
Apelował o pomoc dla Powstania Warszawskiego
 
W sierpniu 1944 roku, gdy osamotniona Warszawa toczyła heroiczny bój z wrogiem, Edward Raczyński podejmował równie heroiczne wysiłki, by skłonić aliantów do przyjścia polskiemu miastu z pomocą. Zachowały się archiwalne nagrania z jego wypowiedziami.
- Nie było żadnego odzewu, nie poświęcono temu najmniejszej uwagi, co najprawdopodobniej wynika z faktu, iż Rosjanie nie chcieli przyznać, że powstanie to w ogóle miało miejsce. Ze swej strony uczyniłem wszystko, próbowałem interweniować i zwrócić uwagę opinii publicznej, interweniowałem również w Ministerstwie Informacji, a sytuacja z dnia na dzień staje się coraz bardziej dramatyczna - mówił w oficjalnym oświadczeniu Edward Raczyński.
 
Emigracja
 
Funkcję ambasadora RP w Londynie Edward Raczyński pełnił do 5 lipca 1945 roku, kiedy to rządy Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych cofnęły uznanie rządowi RP na uchodźstwie. Emigracja weszła wtedy w zupełnie nową formułę formalno-prawną.
/.../
Pozostał w Wielkiej Brytanii, pełniąc funkcję podobną do tej, jaką pełnił w czasie wojny, tzn. był łącznikiem między sferami politycznymi emigracji i instytucjami emigracyjnymi a rządem brytyjskim. Wykorzystując swoje możliwości oraz przyjaźnie polityczne, starał się sprawę polską, która zeszła wtedy już z porządku wielkich spraw politycznych, mimo wszystko podtrzymywać.
 
Prezydentura
 
8 kwietnia 1979 roku, kiedy Edward Raczyński obejmował urząd prezydenta RP na uchodźstwie, był postacią podwójnie symboliczną. - Z jednej strony ze względu na to, że z jego nazwiskiem, z jego osobą wiązał się cały bagaż polityczny, cała jego działalność polityczna, którą prowadził od lat trzydziestych. Z drugiej, że był jedną z ostatnich wielkich postaci emigracji - mówił dr Rafał Habielski.
 Nie znalazłem publikacji o jego działalności jako ociemniałego polityka. Dlatego przytaczam odpowiednie fragmenty z wyżej wymienionego artykułu Kazimierza Siedleckiego.
 "W tym czasie Edward Raczyński był już osobą o poważnym upośledzeniu wzroku i tracącą go nadal, tak że w końcu pozostało mu tylko poczucie światła. Wszystko zaczęło się jeszcze podczas wojny, kiedy doszło do odklejenia siatkówki i pojawiły się katarakty. Wtedy uratowano mu wzrok, ale wobec jaskry i wylewów krwi do gałek ocznych medycyna okazała się bezsilna.
Swój los przyjmował ze spokojem i nikt nie słyszał, by się nad sobą użalał. Upośledzenie wzroku było dla niego jedynie fizycznym utrudnieniem, nigdy ograniczeniem możliwości twórczego działania. Zachował przy tym swój zwykły sposób bycia, swoją zwykłą pogodę ducha oraz gotowość do żartu i uśmiechu. Toteż otoczenie zapominało o jego niepełnosprawności, tym bardziej że we wszystkim starał się być samodzielny i z pomocy innych korzystał tylko w nieodzownych przypadkach.
Już w latach pięćdziesiątych nie mógł samodzielnie czytać, nawet przy użyciu silnej lupy i musiał korzystać z pomocy lektorskiej. W domu służyła temu rodzina, w biurze doskonale przygotowana sekretarka, która ponadto przedstawiała mu interesantów i umiała dyskretnie poinformować o tym wszystkim, czego sam nie dostrzegał. Słuchał też "książek mówionych", w języku angielskim, wypożyczanych w wysyłkowej bibliotece dla niewidomych.
Krokiem ku samodzielności było ukończenie kursu bezwzrokowego pisania na maszynie czarnodrukowej. Okazało się to przydatne nie tylko w życiu publicznym i prywatnym, ułatwiło także pracę literacką, na którą dotąd nie miał czasu. Posługiwał się też magnetofonem, nagrywając na taśmę potrzebne materiały, a zwłaszcza przeznaczone do tłumaczenia teksty obcojęzyczne. Swoje maszynopisy korygował z pomocą lektora i tak powstało kilka ciekawych książek, wyróżniających się również wyjątkowo piękną polszczyzną - dzienniki "W sojuszniczym Londynie" (1960 r.) i ich angielski przekład "In Allied London" (1962 r.) Polski przekład poezji perskiej "Rubayat Omar Khayyam" (1960 r.), poszerzony o własne wiersze z okresu młodzieńczego. A ponadto: "Rogalin a jego mieszkańcy" (1964 r.), "Pani Róża" (1969 r.), polski przekład z francuskiego rękopisu pamiętników generałowej Wirydianny Fiszerowej "Dzieje moje własne" (1975 r.) i "Od Narcyza Kulikowskiego do Winstona Churchilla" (1976 r.). Pisywał także artykuły do prasy i udzielał licznych wywiadów. "Czas wielkich zmian" (Paryż 1990 r.) to książkowe wydanie rozmów przeprowadzonych z nim przez Krzysztofa Muszkowskiego.
Miał znakomitą pamięć, deklamował bezbłędnie wiersze i poematy zapamiętane jeszcze w latach szkolnych. Sprawność pamięciowa pozwalała mu na przygotowywanie w myśli bardzo długich nieraz przemówień i wygłaszania ich z taką swobodą, jakby je odczytywał z kartki. Tę ważną dla polityka umiejętność zachował do końca życia. Gdy miał 101 lat, odwiedziła go w Londynie delegacja Uniwersytetu Jagiellońskiego z rektorem na czele, by nadać mu doktorat honoris causa. Wygłosił wtedy wspaniałą mowę o Krakowie sprzed pierwszej wojny światowej, zadziwiając wszystkich swoją erudycją i językową pięknością wypowiedzi.
Poruszał się samodzielnie, w czym pomagała mu znakomita pamięć wzrokowa. Pamiętał doskonale miejsca, które kiedyś widział, nawet jeśli to było przed kilkudziesięciu laty. Opisał na przykład ze wszystkimi szczegółami kustoszowi muzeum w Rogalinie urządzenie wnętrz pałacowych przed wojną, nie pomijając nawet uchwytów u mebli. Do swego biura dojeżdżał codziennie sam autobusem, mimo kilku przesiadek po drodze. Białej laski nie używał, w razie potrzeby korzystał z pomocy przechodniów, o co w Anglii nietrudno, gdyż społeczeństwo jest nastawione opiekuńczo wobec osób niepełnosprawnych. Trwało to do osiemdziesiątego roku życia, potem do biura zaczęła go odwozić żona".
/.../
"W dniu 8 IV 1979 r. Edward Raczyński objął urząd prezydenta RP, wyznaczony na to stanowisko zgodnie z Konstytucją Kwietniową przez ustępującego prezydenta Stanisława Ostrowskiego. Cieszył się opinią wielkiego patrioty i wybitnego polityka, doskonale zorientowanego w sprawach zagranicznych oraz w sprawach polskich na obczyźnie i w kraju. Miał rozległe stosunki w różnych kręgach społeczeństwa brytyjskiego i poparcie emigracji, również takich ośrodków opiekuńczych, jak Radio Wolna Europa i paryska "Kultura" Jerzego Giedroycia. Znany był z tego, że nigdy nie mieszał się do sporów personalnych, zawsze natomiast wspierał efektownie ośrodki życia emigracyjnego, Instytut im. gen. Władysława Sikorskiego, Polski Uniwersytet na Obczyźnie, Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny, liczne organizacje kombatanckie, społeczne, gospodarcze, zawodowe".
/.../
"W ostatnich latach życia prezydent Raczyński musiał używać aparatów słuchowych, ale kłopoty miał tylko w większym gronie rozmówców. Do końca interesował się sytuacją w niepodległym kraju, bolał nad małostkowością politycznych sporów i walk o stanowiska, wierzył jednak, że z czasem te negatywy zostaną przezwyciężone. Kiedy miał sto lat, powołał przy Muzeum Narodowym w Poznaniu Fundację im. Raczyńskich. Zrzekł się na jej rzecz praw własności do majątku i pałacu w Rogalinie wraz z jego wyposażeniem i cenną galerią obrazów. Ofiarował też Muzeum Narodowemu w Warszawie zdeponowaną tam przed wojną kolekcję obrazów, przedstawiających krajobrazy osiemnastowiecznej stolicy.
Zmarł 30 VII 1993 r. w Londynie i został pochowany w krypcie rodzinnej kaplicy w Rogalinie. Na pogrzeb przyjechało kilkadziesiąt tysięcy osób z kraju i zagranicy, w tym prezydent RP Lech Wałęsa i premier Hanna Suchocka. Mszę św. koncelebrował biskup polowy WP, gen. Sławoj Leszek Głódź".
 
Formalnie rzecz ujmując, było to najwyższe stanowisko w historii Polski zajmowane przez ociemniałego polityka- najwyższe, ale raczej symboliczne, gdyż Edward Raczyński, jako prezydent, nie miał realnego wpływu na losy kraju. Przyczynił się jednak do utrzymania ciągłości prawnej władz Polski po utracie niezależności po drugiej wojnie światowej.
Kolejni prezydenci po roku 1939 na emigracji zachowywali polityczną ciągłość państwa polskiego. Ostatni z nich, Ryszard Kaczorowski 22 grudnia 1990 r złożył urząd na ręce prezydenta RP Lecha Wałęsy i uroczyście przekazał mu insygnia władzy państwowej II Rzeczypospolitej Polskiej.
Stanisław Bukowiecki, chociaż stanowisko zajmowane przez niego miało niższą rangę niż Edwarda Raczyńskiego, to jednak wywarł on olbrzymi wpływ na kształtowanie prawa w Polsce po odzyskaniu niepodległości, kształtowanie sądownictwa z Sądem Najwyższym włącznie, oraz utworzenie Prokuratorii Generalnej, dbanie o majątek skarbu państwa i kierowanie Prokuratorią przez 20 lat. Można powiedzieć, że jako ociemniały zajmował drugie z kolei najwyższe stanowisko w kraju, ale jako polityk należał do najwybitniejszych, był mężem stanu.
Następnym razem spotkamy się we wrześniu. Tematem będzie publikacja pt.: "Trzy słowa, dwa przekłamania". Zapraszam.