Różne religie od czasów najdawniejszych interesowały się losem niewidomych. Już we wspólnocie pierwotnej prymitywne wierzenia religijne wywierały wpływ na losy ludzi starych, chorych i niepełnosprawnych. Istniały wówczas bardzo trudne warunki życia. Zdobywanie pożywienia wymagało udziału wszystkich członków plemienia. W okresach suszy, wojen, różnych kataklizmów, kiedy plemię musiało zmieniać tereny łowieckie, poszukiwać żywności w odległych okolicach lub uciekać przed wojowniczym, wrogim plemieniem, starych, chorych i niepełnosprawnych porzucano, żeby nie opóźniali przemieszczania się plemienia i żeby nie trzeba było ich żywić. Była to jednak okrutna śmierć.
Dlatego w czasach późniejszych zaczęto ich zabijać. Z czasem zabójstwom tym nadano rytualny, ofiarny ceremoniał. Ludzi tych ofiarowywano bogom w celu ubłagania obfitych łowów, deszczu czy innych, pomyślnych zdarzeń. Śmierć nabierała sensu, stawała się łatwiejsza, pożyteczna dla ogółu. I był to wielki postęp. Pisałem o tym w artykule 6. "Konieczność czy okrucieństwo".
Niestety, praktyki takie stosowano dłużej, niż było to konieczne. Ofiary z niewidomych składano bogom, żeby uprosić obfite łowy, zwycięstwo nad wrogim plemieniem czy inne łaski. To, co obecnie określilibyśmy humanitaryzmem, przekształciło się w transakcje z bóstwami kosztem niewidomych. Jednak w miarę rozwoju wielkich religii zaprzestano takich praktyk.
Max Schofler w pracy "Niewidomy w życiu narodu" pisze:
"Różne były przyczyny wprowadzenia państwowej opieki społecznej i pomocy przez niektóre narody. U Hindusów sprawiła to nauka Buddy (560-480 p.n.e.), która znalazła swój szczyt w etycznej zasadzie w stosunku do stworzenia, wyrażającej się słowami: "to jesteś ty" - w ten sposób, pomoc biednym i ułomnym, zostaje podniesiona do rangi religijno-obyczajowego obowiązku. Królowie buddyjscy wznosili kosztem publicznym przytułki dla chorych i szpitale. Również starożytni Żydzi byli w myśl prawa zobowiązani pomagać cierpiącym nędzę. Państwowo-polityczne rozważania u Egipcjan przyczyniły się do tego, że już pod panowaniem Ptolemeuszów (323-281 p.n.e.) została wprowadzona opieka społeczna, przede wszystkim nad żołnierzami, którzy podczas wypraw wojennych stracili wzrok, co później zostało przez kapłanów rozszerzone jako powszechna państwowa opieka nad biednymi".
Chrześcijaństwo od zarania swego istnienia kładło wielki nacisk na pomoc biednym. Najpierw była to pomoc indywidualna, a następnie budowano szpitale i przytułki, rozwijano zorganizowaną działalność charytatywną. Jałmużna gładziła grzechy, a że ludzie "lubią" grzeszyć, chętnie dawano jałmużnę, z której korzystali również niewidomi i to nawet w większym stopniu niż inni.
Żebractwu przeciwstawił się Marcin Luter w 1520 r., który domagał się, żeby gminy zapewniały byt swoim biednym obywatelom. Pisałem o tym w artykule 18 "Pomoc socjalna osobom niepełnosprawnym".
Dawna pomoc, chociaż świadczona przez instytucje religijne czy przez wyznawców różnych religii, miała charakter pomocy materialnej. Nie organizowano szczególnej działalności strikte religijnej dla niewidomych czy innych osób niepełnosprawnych. Być może była i taka działalność na niewielką skalę, ale nie znalazłem o niej informacji.
Kiedy pod koniec XVIII stulecia zaczęły powstawać szkoły dla niewidomych, często zakładały je osoby duchowne. W szkołach tych uczniów wychowywano w duchu religijnym. Były to początki zorganizowanej działalności religijnej.
Z życia religijnego niewidomi i słabowidzący czerpią wiele wartości duchowych, moralnych, estetycznych, poznawczych, uczuciowych, ogólnoludzkich i filozoficznych. Ma ono dla wielu duże znaczenie, ułatwia wierzącym niewidomym i słabowidzącym akceptację niepełnosprawności i zaspokaja ważne potrzeby natury psychicznej.
Warto przytoczyć kilka wypowiedzi osób niewidomych na ten temat.
Henryk Szczepański w artykule "Niewidomy wieszcz" ("Pochodnia" maj 2004 r.) pisze o śląskim ociemniałym poecie Wawrzyńcu Hajdzie, polskim patriocie. Nazywa go "śląskim Wernyhorą" i przytacza jego słowa dotyczące wiary w Boga. Czytamy:
"Był ofiarnym społecznikiem trzeciego zakonu franciszkańskiego, a jego inicjatywy publiczne miały źródło w wierze katolickiej. Swoim uczniom zwierzał się: "O, moi kochani, czym byłbym ja, człowiek ułomny i ślepy, który promyka Boskiej jasności nie widzę, gdyby mnie religia nie krzepiła".
Jarosław Gniatkowski w publikacji "Moja historia" (Pochodnia kwiecień 2006 r.) pisze o swoich przeżyciach po utracie wzroku. Czytamy fragment tych wspomnień:
"Zawsze mi się wydawało, że mężczyzna jest tą postacią w rodzinie, która musi jej zapewnić byt. W myśl tej zasady prowadziłem bardzo aktywne życie zawodowe: praca na etacie państwowym, ponadto własna firma, realizowanie zleceń dla innych firm, angażowanie się w każdą podłapaną pracę związaną z moim zawodem. Dochody jakieś były, a ja byłem dumny z wypełniania roli męża, ojca i głowy domu.
Nagle straciłem wzrok i jednocześnie wszystko, co było moim zawodem, pasją i dochodem. Wokół czerń i nic więcej. Poczułem się zupełnie bezwartościowy, bo role, które pełniłem, nagle przestały być możliwe do wykonania. Dotkliwość potęgował jeszcze fakt, że mój zawód - elektronika elektroakustyki - był jednocześnie moim hobby, dziedziną, którą kochałem na drugim miejscu po żonie i dziecku. W jednym momencie zawaliło się wszystko, dosłownie wszystko - pasja, zarobki, marzenia, cele, a nawet znajomi. Poczucie nieprzydatności było przytłaczające. Nie widziałem żadnych perspektyw na przyszłość. Więc pytałem samego siebie, po co mam jeszcze żyć? Żeby się ktoś nade mną litował? Zaprowadził mnie tu lub tam? A kto utrzyma moją rodzinę? Czy do końca życia mam być na łasce ZUS-u? I w końcu, co za przyjemność z takiego życia? Nie skonstruuję już nowego wzmacniacza, nie zaprojektuję i nie zbuduję nowego studia nagraniowego, nie nagłośnię kolejnego koncertu, nie zrobię dźwięku do kolejnego filmu czy programu, nie zobaczę moich ukochanych Tatr, nie wejdę z synem na Rysy w słoneczne południe i nie pokażę mu piękna tamtych widoków. Nic, nic z tych planów nie mogło się już ziścić, bo po prostu nie widziałem. Na koniec jeszcze sam musiałem napisać podanie o rezygnację z pracy, opuścić moich podwładnych, z którymi razem tworzyliśmy zgraną ekipę i najlepszy serwis konserwacyjny w Polskim Radiu.
Przyszłości po prostu sobie nie wyobrażałem, rozpamiętując się w przeszłości. Wyrok był prosty - to koniec, dosłowny koniec ze mną. Kombinowałem tylko, jak to zrobić, żeby było pewne.
Co mnie odwiodło?
Wiara w Boga. Pomyślałem, że jeśli to zrobię, w najlepszym wypadku wyląduję w czyśćcu, a to wątpliwa przyjemność. Pewniejsze było piekło. I tu sobie sam odpowiedziałem, co to jest piekło - wieczne cierpienie w oczekiwaniu na spotkanie z Bogiem. To słowo "wieczne" było znaczące. Czysty rachunek ekonomiczny: skoro tam będę cierpiał wiecznie, to się nie opłaca. Lepiej już przebiedować na tej ziemi ze 30 lat, nawet cierpiąc, niż tam męczyć się wiecznie. To rozmyślanie trwało jakieś 10 sekund. Podjąłem decyzję: "Zostaję". A jeśli zostaję, to zrobię wszystko, aby nie biedować, tylko żyć maksymalnie normalnie, jak to jest możliwe".
No i Jarosław Gniatkowski wziął życie za bary, żyje, pracuje, pełni rolę męża, ojca i wiele innych.
Barbara Zarzecka w publikacji "W hołdzie wartościom" ("Pochodnia" (marzec kwiecień 2013 r.) pisze o Władysławie Gołąbie z okazji odznaczenia Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą.
Władysław Gołąb przez wiele lat łączył pracę zawodową z działalnością na rzecz osób z dysfunkcją wzroku. Był pierwszym niewidomym radcą prawnym, kierownikiem kursów ds. walki z analfabetyzmem, członkiem Prezydium Zarządu Głównego PZN, prezesem Zarządu Głównego Związku Ociemniałych Żołnierzy RP, wiceprezydentem Międzynarodowego Kongresu Ociemniałych Inwalidów Wojennych. Brał udział w tworzeniu Związku Spółdzielni Niewidomych. Przez wiele lat prowadził wykłady, seminaria i konferencje poświęcone w szczególności prawom osób niepełnosprawnych.
Od 1958 r. publikował artykuły na tematy prawnicze, społeczne i kulturalne, m.in. w "Tygodniku Powszechnym", "Więzi", "Magazynie Muzycznym" czy "Pochodni". Przez ponad trzydzieści pięć lat zajmował się redagowaniem "Encyklopedii Prawa".
Jak Pan to godził? - pytam zdziwiona.
- Wszystko było możliwe, dlatego że miałem dobrą żonę, oddaną, wierną. Że było wystarczająco środków, by zatrudnić pomoc domową, nianię dla naszych dzieci. I że trafiałem na dobrych ludzi. Dlatego można było to wszystko ładnie spiąć - mówi.
Pomagała mu także wiara w Boga, szczególnie gdy wszystko się nawarstwiało, gdy było ciężko. - Wierzący zawsze widzi sens. Nawet kiedy są trudności, to wie, że one też mają swoją rolę, swoje miejsce w życiu - tłumaczy silnym, pewnym głosem. I zawsze tak mówił o swoich przekonaniach religijnych: otwarcie, zdecydowanie, bez wahania".
Niewidomi i słabowidzący, niemal bez ograniczeń, uczestniczą w życiu wspólnot religijnych w miejscu zamieszkania. Nie wszystkim to jednak wystarcza. Dlatego organizowana jest specjalna działalność religijna. Organizuje ją duszpasterstwo niewidomych. W diecezjach działają diecezjalni duszpasterze niewidomych. Ich pracę koordynuje krajowy duszpasterz niewidomych. Organizowane są różne spotkania o charakterze religijnym i liturgicznym oraz pielgrzymki, również o zasięgu krajowym. Oprócz przekazywania treści czysto duchowych, działalność ta stwarza warunki integracji środowiskowej, kontaktów ze znajomymi z terenu całego kraju oraz umożliwia zaspokajanie potrzeb poznawczych.
Czym jest duszpasterstwo dowiadujemy się z publikacji Grażyny Wojtkiewicz pt. "Kapłan, zakonnik, człowiek" ("Pochodnia lipiec 1986 r). Autorka prezentuje rozmowę z Zygmuntem Pawłowiczem - ojcem Bruno, duszpasterzem niewidomych. A oto fragment tej rozmowy:
"- Co to jest duszpasterstwo niewidomych? - z takim pytaniem zwracam się do naszego rozmówcy.
- Określenie duszpasterstwa niewidomych nie jest jednoznaczne. Może się bowiem kojarzyć z działalnością charytatywną, katechizacją niewidomych dzieci, z obowiązkami księdza mianowanego duszpasterzem oraz wszelkimi innymi inicjatywami podejmowanymi przez Kościół na rzecz inwalidów wzroku. Najkrócej określiłbym duszpasterstwo niewidomych jako działalność pewnej grupy ludzi widzących i niewidomych, która zmierza do pogłębienia wiary (a nie tylko wiedzy religijnej) w określonym środowisku, w sposób uwzględniający jego specyfikę. A więc duszpasterstwo ma na celu, przede wszystkim ożywianie i pogłębianie życia religijnego, przygotowanie do świadomego i czynnego udziału we Mszy świętej, ukazywanie sensu cierpienia (tak ważnego w twórczej akceptacji kalectwa), wskazywanie dróg wiodących do odzyskania wiary we własne siły i wzorców osobowych, mobilizujących do przeciwstawiania się skutkom kalectwa. Duszpasterstwo powinno również bronić niewidomego przed poczuciem osamotnienia i pomagać mu w wypracowaniu właściwej postawy wobec siebie, życia i otoczenia".
Tak nakreślony w 1986 roku program duszpasterstwa niewidomych przez ojca Bruno Pawłowicza nie stracił nic na aktualności i legł u podstaw tej instytucji od początków powstania".
Krajowe Duszpasterstwo Niewidomych ma siedzibę w Warszawie przy kościele św. Marcina.
Duszpasterstwo niewidomych prowadzi kilka rodzajów działalności. Warto przedstawić je chociażby pokrótce, gdyż mają one wielkie znaczenie dla wielu wierzących.
* Organizuje ogólnokrajowe i diecezjalne pielgrzymki. Mają one charakter nie tylko religijny. Ich programy przewidują również zwiedzanie obiektów sakralnych, pomników przyrody, historycznych budowli itp. W krajowych pielgrzymkach uczestniczy do trzech tysięcy osób. Diecezjalne są, oczywiście, mniej liczne. Jedne i drugie są atrakcyjną formą pogłębiania wiedzy i przeżyć religijnych oraz przyczyniają się do rehabilitacji psychicznej i społecznej ich uczestników. Pełnią też bardzo ważną rolę popularyzacyjną, gdyż w ich organizację włączane są lokalne wspólnoty wiernych.
* Duszpasterstwo organizuje pielgrzymki do sanktuariów włoskich, hiszpańskich, francuskich i do Ziemi Świętej. Pielgrzymki te z natury rzeczy są nieliczne, lecz bardzo wartościowe z punktu widzenia zaspokajania potrzeb religijnych i potrzeb poznawczych.
* Organizuje rekolekcje. Krajowe rekolekcje niewidomych odbywają się w Laskach Warszawskich. Uczestniczy w nich po kilkadziesiąt osób. W rekolekcjach diecezjalnych może uczestniczyć większa liczba osób niewidomych i słabowidzących.
* Organizuje turnusy rehabilitacyjne dla rodzin osób niewidomych i turnusy dla osób samotnych. Turnusy te organizowane są w atrakcyjnych miejscowościach: w Szczyrku, w Rabce, w Sobieszewie nad morzem.
* Opiekuje się samotnymi, chorymi i opuszczonymi niewidomymi. Udziela im pociechy religijnej oraz pomocy rehabilitacyjnej i wsparcia materialnego. Pomoc ta ma wielkie znaczenie dla jej odbiorców.
* Organizuje dla niewidomych, członków ich rodzin i ich przyjaciół comiesięczne Eucharystie połączone ze spotkaniami integracyjnymi. Ważne jest to, że niewidomi i słabowidzący włączani są w przygotowywanie liturgii. Umożliwia to bardziej aktywne uczestnictwo i sprawia, że przeżycia religijne stają się silniejsze.
* Prowadzi dobrze zaopatrzoną bibliotekę literatury religijnej, książek tradycyjnych oraz w zapisie cyfrowym. Możliwość korzystania z tej literatury znacznie poszerza zakres przeżyć i wiedzę religijną.
Celowi temu służył miesięcznik "Credo".
Miesięcznik ten ukazywał się od września 1990 r. do czerwca 1999 r. w wersji brajlowskiej i w druku powiększonym. Zaprzestanie wydawania "Credo" spowodowane było trudnościami finansowymi. Miesięcznik wydawany był przez Ośrodek Informacji i Promocji Postępu Naukowo-Technicznego PZN, ale było to pismo duszpasterstwa niewidomych, a więc o charakterze religijnym, katolickim. Jego celem było pogłębianie wiary niewidomych i słabowidzących, dostarczanie im informacji i innych publikacji dotyczących życia religijnego.
Na łamach "Pochodni" z maja 2009 r. znajdujemy rozmowę Teresy Dederko z Krajowym Duszpasterzem Niewidomych pt. "Niewidomi są dla mnie kimś najbliższym". Przytaczam obszerne fragmenty tej rozmowy. Czytamy:
"T.D.: Proszę księdza, rozmawiamy w Jerozolimie, która jest kolejnym, ostatnim etapem naszego pielgrzymiego szlaku. Która to już pielgrzymka dla niewidomych organizowana przez księdza?
Ks. A.G.: Pielgrzymka, którą teraz przeżywamy to jest ósma zagraniczna pielgrzymka organizowana przez Krajowe Duszpasterstwo Niewidomych w czasie, kiedy ja jestem krajowym duszpasterzem. Pierwszy nasz wspólny wyjazd był do Medjugorie, następnie trzy wyjazdy do Włoch, w tym na kanonizację siostry Faustyny. Potem do Lourdes i Fatimy. Ostatnio był wyjazd na Ukrainę i teraz do Ziemi Świętej. Trochę odkładany, bo nie bardzo wiedziałem, czy sobie z tym poradzimy.
Znajdujemy się w Ziemi Świętej, nieopodal Wzgórza Świątynnego, na Górze Oliwnej, w ładnym hotelu położonym na zboczu tej góry. Jesteśmy tu jako pielgrzymi Krajowego Duszpasterstwa Niewidomych, a naszym pilotem, opiekunem i organizatorem tej pielgrzymki jest ksiądz profesor Waldemar Chrostowski, wybitny polski biblista, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Kiedy rok temu spytałem go, czy zechciałby zorganizować pielgrzymkę do Ziemi Świętej dla niewidomych, słabowidzących i ich przewodników, początkowo się zawahał. Najpierw pytał: "Czy ja sobie z tym poradzę?", ale potem powiedział: "Tak, oczywiście, pomogę wam to zrobić". Od razu zastrzegł, że z jego strony będzie to bezinteresowny dar i będziemy mieli tę pielgrzymkę zorganizowaną, jak to się dzisiaj mówi, po kosztach własnych".
Następny fragment:
T.D.: Tych pielgrzymek było już wiele i ich uczestnicy zawsze byli zadowoleni z organizacji, i z tego, że program był dostosowany do potrzeb osób niewidomych tak, że dużo było zwiedzania i oglądania. Czy księdzu też daje to satysfakcję, jakąś radość?
Ks. A.G.: Ogromną radość! Powiedziałem kiedyś, że gdybym miał jeszcze organizować jakąś pielgrzymkę, zwłaszcza myślę tu o pielgrzymkach zagranicznych, to tylko z Duszpasterstwem Niewidomych. Niewidomi są dla mnie kimś najbliższym i najważniejszym, wiele mi daje ich duchowe uczestniczenie we wspólnym pielgrzymowaniu. To dla mnie wielka radość i wielka satysfakcja, że mogę służyć chociaż w ten sposób".
Kolejny fragment:
"T.D.: Duszpasterstwo niewidomych - wiele osób z pewnością o nim słyszało, ale pewnie nie wszyscy wiedzą, jak wygląda jego praca.
Ks.A.G.: Zatem opowiem o tej pracy, aby przybliżyć duszpasterstwo tym, którzy o nim niewiele wiedzą. Oprócz pielgrzymek zagranicznych organizujemy pielgrzymki ogólnopolskie i dzięki "Pochodni" te informacje o pielgrzymkach docierają do zainteresowanych. Może tak będzie i tym razem. Zapraszam już dzisiaj bardzo serdecznie do Gostynia koło Leszna Wielkopolskiego, tam spotkamy się 18 i 19 września w Sanktuarium Matki Bożej Świętogórskiej, aby znowu być razem.
Te ogólnopolskie pielgrzymki są też dla mnie osobiście i dla wielu niewidomych czymś niezwykłym. Spotykamy się w dużej grupie osób niewidomych i ich przyjaciół, jest nas dwa tysiące, czasem prawie trzy tysiące. I przez te kilkanaście godzin razem modlimy się, poznajemy, nawiązujemy kontakty. Środowisko się integruje. Ważny jest też sposób organizacji pielgrzymki, w którą aktywnie włączają się koła PZN.
Ogromne znaczenie ma to, że mieszkamy u rodzin. Tym spotkaniom z rodzinami z parafii, które odwiedzamy, towarzyszy nieraz ogromna serdeczność. Niektórzy niewidomi potem odwiedzają gospodarzy, którzy ich gościli. Takie pielgrzymki organizujemy co dwa lata do sanktuariów w różnych miejscach Polski.
Krajowe duszpasterstwo organizuje również wyjazdy wakacyjne dla niewidomych. W tym roku jedziemy do Nysy na dwa tygodnie na przełomie czerwca i lipca. To wszystko jest możliwe dzięki siostrom franciszkankom, z którymi współpracuję. Dobrym duchem duszpasterstwa, już od siedmiu lat, jest s. Jeremia, która to prowadzi i gdzieś tam w szczegółach dopina wszystko, a od roku jest jeszcze z nami druga siostra, s. Noemi, która wspaniale z nami pracuje.
Kiedy mówimy o Wielkim Poście, o Wielkanocy, to wiem, że nie tylko w Warszawie, ale w wielu ośrodkach Duszpasterstwa Niewidomych organizowane są rekolekcje wielkopostne. Ja już takie jedne rekolekcje dla niewidomych prowadziłem w Żułowie, wybieram się również do Bydgoszczy. W Laskach organizowane są regularnie rekolekcje dla głuchoniewidomych. Tu również, jak zwykle w maju, odbędą się tak zwane rekolekcje majowe.
T.D.: Czym jeszcze poza wyjazdami i rekolekcjami zajmuje się duszpasterstwo? Wiem, że od jakiegoś czasu działa aktywnie grupa wolontariuszy, którzy służą pomocą osobom niewidomym.
Ks.A.G.: Tak, duszpasterstwo to nie tylko organizowanie wycieczek i wakacji. To byłoby mylne i niepełne. Na co dzień duszpasterstwo, zwłaszcza dzięki siostrom i wolontariuszom, których liczba wzrosła, Bogu dzięki, do ponad 20 osób, stara się w miarę możliwości być tam, gdzie jesteśmy potrzebni. Z pomocą wolontariuszy możemy dotrzeć do większej liczby niewidomych.
Na koniec pochwalę się, chociaż to nie moja zasługa, ale sióstr i wolontariuszy, że założyliśmy stronę internetową. Jej adres to: www.dn.triuno.pl".
W rubryce "Kronika wydarzeń" (Pochodnia maj 2007 r.) znajdujemy informację o współpracy Duszpasterstwa z Polskim Związkiem Niewidomych. Czytamy:
""To dla nas wielkie święto gościć Was po raz pierwszy w gmachu Polskiego Związku Niewidomych. W imieniu kierownictwa naszego stowarzyszenia chcę Wam gorąco podziękować za pomoc i wsparcie, udzielane ludziom potrzebującym - chorym, zagubionym, samotnym. Za rekolekcje, które organizujecie w Wielkim Poście, pielgrzymki dla niewidomych, krajowe i zagraniczne, a przede wszystkim za to, że jesteście z nami na co dzień, służycie nam radą i modlitwą. Za to, że dzięki Waszej pomocy ludziom takim jak my żyje się łatwiej. Życzę Wam zdrowia, pomyślności i niezliczonych łask Bożych w Waszej posłudze i misji".
Tymi słowami powitała prezes Anna Woźniak-Szymańska trzydziestu księży, duszpasterzy niewidomych, którzy zjechali do Warszawy z całego kraju, by uroczyście święcić jubileusz 50-lecia duszpasterstwa niewidomych. Uroczystości zainaugurowała Msza Święta, odprawiona w tej intencji w kościele Św. Marcina na warszawskiej Starówce, koncelebrowana przez jego ekscelencję biskupa Bronisława Dembowskiego. Kościelny ołtarz przyozdobił z tej okazji ogromny kosz żółtych tulipanów - dar Polskiego Związku Niewidomych.
Natomiast całodzienne z tej okazji spotkanie odbyło się w siedzibie władz Związku przy ulicy Konwiktorskiej. Jego program był bogaty i urozmaicony. Na wstępie wybitnych duszpasterzy udekorowano złotymi Honorowymi Odznakami PZN, przyznanymi decyzją prezydium ZG. Otrzymali je: krajowy duszpasterz niewidomych ks. dr Andrzej Gałka, jego poprzednik - ks. Jacek Ponikowski, który aktualnie prowadzi Dom dla Ociemniałych Mężczyzn w Niepołomicach, oraz siostra Jeremia Zych ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Honorową Odznakę przyznano również biskupowi Bronisławowi Dembowskiemu, ponieważ jednak nie mógł on uczestniczyć w spotkaniu na Konwiktorskiej, otrzyma ją przy innej uroczystej okazji".
I drugi fragment:
"Dziękując za zaproszenie do siedziby władz Związku i tak uroczystą oprawę jubileuszu 50-lecia, krajowy duszpasterz niewidomych ksiądz Andrzej Gałka podkreślił doskonałą współpracę z władzami Polskiego Związku Niewidomych. - Zawsze możemy na siebie liczyć - mówił ksiądz rektor - i jest to niezmiernie ważne w naszej duszpasterskiej pracy".
Opisane i nieopisane formy działalności duszpasterstwa są cennym wkładem Kościoła w życie duchowe niewidomych i słabowidzących oraz w ich rehabilitację psychiczną i społeczną.
Co roku wiosną odbywają się spotkania duszpasterzy niewidomych nie tylko w Warszawie, ale także w innych miastach. Są one poświęcone omówieniu określonego tematu i przyjrzeniu się codziennej pracy duszpasterskiej na danym terenie. W ubiegłym roku duszpasterze obradowali w Słupsku, a w bieżącym - w bydgoskim Ośrodku Rehabilitacji i Szkolenia. W tej placówce gościli już po raz drugi. Byli tu w kwietniu 1991 roku, podczas poświęcenia kaplicy pod wezwaniem Rafała Archanioła - patrona niewidomych, która działa już 10 lat. Jej gospodarzem jest michalita ks. Tadeusz Różkowski.
Zebraniu przewodniczył krajowy duszpasterz dr Andrzej Gałka. Uczestniczyło w nim 20 diecezjalnych duszpasterzy, między innymi: z Bydgoszczy, Częstochowy, Grudziądza, Łodzi, Krosna, Poznania, Zamościa, Warszawy, Włocławka. W spotkaniu wzięli również udział: prezes Fundacji "Praca dla Niewidomych" - Jerzy Myszak, siostra Teresa ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża z Lasek oraz Franciszka Buczkowska - wdowa po Józefie Buczkowskim, którego imię nosi bydgoski ośrodek, a także miejscowi niewidomi.
Rozpoczęto od Mszy Św. pod przewodnictwem ks. Andrzeja Gałki. Homilię wygłosił bydgoski duszpasterz ks. kanonik Benon Kaczmarek, natomiast liturgię przygotowali sami niewidomi. Obrady obejmowały dwa referaty: dyrektora bydgoskiego ośrodka Zbigniewa Terpiłowskiego, który mówił o trudnej sytuacji finansowej placówki, jej historii i kierunkach szkolenia, oraz Zofii Krzemkowskiej, na temat postaw widzących wobec niewidomych. Krajowy duszpasterz poinformował, że czyni się starania, aby niewidomi mogli przebywać w kościele z psami przewodnikami. Podobne działania dotyczą zapewnienia przez księży proboszczów osobom, nie mającym przewodników, pomocy w dotarciu do kościoła. Niewidomi wyszkoleni w zawodzie organisty, którzy nie pracują, a wyrażają chęć przeniesienia się na inny teren, z zapewnieniem mieszkania, powinni nawiązać kontakt z Krajowym Duszpasterstwem Niewidomych.
W sprawach bieżących rozpatrywano propozycję ogólnopolskiej pielgrzymki niewidomych w 2002 roku. Przypomnijmy, że odbywają się one co dwa lata. Postanowiono, że kolejna, do Piekar Śląskich, odbędzie się we wrześniu 2002 r. Ustalono również, że spotkania duszpasterzy niewidomych będą się odbywały co roku na wiosnę.
Problemy zasygnalizowane w dyskusji dotyczyły: zmian programów nauczania religii w szkołach specjalnych, alkoholizmu w środowisku niewidomych i sposobów przeciwdziałania temu zjawisku, konieczności współpracy między duszpasterzami a środowiskiem. Aktywność wspólnot duszpasterskich jest różna. Czasem utrudnia ją nadmierne obciążenie kapłanów innymi obowiązkami, częsta zmiana osób zajmujących się duszpasterstwem niewidomych na danym terenie, konieczność wprowadzenia kapłanów w problemy środowiska, poznanie jego potrzeb i oczekiwań, a także brak inicjatywy ze strony świeckich niewidomych, a niekiedy mała frekwencja na comiesięcznych spotkaniach.
Jak już mogliśmy przeczytać wyżej, pielgrzymki mają duże znaczenie religijne, poznawcze, psychiczne i społeczne. Są ważną dziedziną działalności duszpasterstwa niewidomych. Dodać należy, że jednostki organizacyjne Polskiego Związku Niewidomych oraz inne stowarzyszenia działające w tym środowisku organizują liczne wycieczki krajoznawcze, w czasie których uczestnicy zwiedzają interesujące obiekty arhitektoniczne, historyczne i przyrodnicze. Wiele z tych wycieczek ma całkowicie lub częściowo charakter religijny, charakter pielgrzymek. Organizowane są do miejsc kultu religijnego albo modlitwa w takich miejscach jest częścią programu wycieczki.
Zapoznajmy się z kilkoma prasowymi wypowiedziami na temat znaczenia pielgrzymek dla wielu niewidomych i słabowidzących.
Zofia Krzemkowska w publikacji pt. "Papieski różaniec" (Pochodnia czerwiec 2000 r.) pisze m.in.:
"Tradycja pielgrzymowania niewidomych jest długa. Organizatorem pierwszych pielgrzymek na Jasną Górę był nieżyjący już bydgoski niewidomy pedagog Józef Buczkowski. Przewodniczył im prymas Stefan Wyszyński.
Przed 15. laty, w listopadzie, odbyła się pierwsza ogólnopolska pielgrzymka niewidomych do Rzymu, w której ja również uczestniczyłam. Jej organizatorami byli: ojciec Tadeusz Fedorowicz, warszawski duszpasterz ks. Stanisław Hoinka, mec. Władysław Gołąb i nieżyjący już dr Andrzej Adamczyk. Uczestniczyło w niej 98 osób, w tym 52 niewidomych.
24 listopada 1985 r. z polskimi niewidomymi spotkał się Ojciec Święty. Jego przemówienie wygłoszone specjalnie dla nich zostało wydrukowane w rok później w "Pochodni" i "Niewidomym Spółdzielcy".
Program obu pielgrzymek, tej sprzed 15. laty i obecnej, która odbyła się w maju 2000 r., był zbieżny i obejmował: Rzym, Monte Cassino, Asyż, Padwę, Kalenberg. Doszła tylko Wenecja.
Wszystkie drogi prowadzą do wiecznego miasta - Rzymu. Przybywają tu ludzie z różnych środowisk, by u źródeł, u grobu apostołów, umocnić swoją wiarę, odrodzić się wewnętrznie, nawrócić i zastanowić nad dalszym sensem swego życia. Rozpoczynając tegoroczną milenijną pielgrzymkę niewidomych do Rzymu, ujął to lapidarnie krajowy duszpasterz niewidomych ks. rektor Andrzej Gałka: "Podarowałeś nam Panie dni pielgrzymowania. Spraw, byśmy odczytali Twoje zamysły względem nas na dalsze życie".
I dalej:
"W pielgrzymce uczestniczyła liczna grupa nauczycieli, emerytów, a przede wszystkim członków rodzin i osób pracujących na rzecz niewidomych. Najliczniejszą grupę stanowili warszawiacy, po nich była 30-osobowa grupa z Łodzi. Najmłodszą uczestniczką była 7-letnia niewidoma Magda z łódzkiej wsi, a najstarsza miała 87 lat. Wśród uczestników znaleźli się m.in. państwo Alfred i Helena Maszeccy - emerytowani niewidomi muzycy z Żytomierza na Ukrainie.
Centralnym punktem każdego dnia była msza święta. Rozpoczynała ona pielgrzymkę w kościele św. Marcina w Warszawie, a kończyła w Zawierciu. Odprawiana też była między innymi na wiedeńskim Kalenbergu, gdzie 12 września 1683 r. odbyła się msza św. przed słynną odsieczą wiedeńską. "Przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył" - te słowa wypowiedział 317 lat temu król Jan III Sobieski.
Następnym akcentem patriotycznym pielgrzymów było Monte Cassino, które zdobył 18 maja 1944 r. II Korpus Wojsk Polskich pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Po mszy, przy drobnym deszczu, paliliśmy znicze na grobach poległych żołnierzy. Spoczywają tu też gen. Anders i arcybiskup Józef Gawlina. Mimo że obaj zmarli wiele lat po wojnie, na własne życzenie spoczęli wśród współtowarzyszy walki. Msza święta była też odprawiana w katakumbach - cmentarzu pierwszych chrześcijan, w bazylice Matki Boskiej Anielskiej pod Asyżem oraz w samym Asyżu - w bazylice św. Franciszka. Uświetnieniem mszy było artystyczne wykonanie hymnu św. Franciszka przez niewidomych śpiewaków z Warszawy - Elżbietę i Bronisława Harasiuków. Poza wartościami religijnymi, urzekały nas piękne domy, przylegające do siebie, pokryte patyną lat. W wiosce oddalonej o kilka kilometrów od Asyżu pracują trzy laskowskie siostry: Radosława, Romana i niewidoma Maria Roza.
Najważniejszym punktem pielgrzymowania była eucharystia odprawiana przez papieża. Kanonizacja siostry Faustyny miała miejsce 30 kwietnia i wzięło w niej udział 30 tysięcy rodaków. Dalszym ciągiem pielgrzymowania po śladach s. Faustyny, tym razem do jej grobu (sanktuarium Jezusa Miłosiernego w Łagiewnikach), będzie Ogólnopolska Pielgrzymka Niewidomych, która odbędzie się 8 i 9 września br. (zapowiedziano ją w majowej "Pochodni").
Każdy z uczestników milenijnej pielgrzymki przeżył ją inaczej. Dla Kazimierza Lemańczyka najważniejszym był kontakt z Ojcem Świętym i bezpośrednie wysłuchanie jego słów przekazanych Polakom. Dla Marii Miłkowskiej pielgrzymka to nieustanne rekolekcje w drodze. Natomiast Władysław Gołąb zapamiętał przejście przez święte drzwi w bazylice św. Piotra, w ulewnym deszczu, tłoku i hałasie, przypominającym raczej targowisko niż świątynię.
W Rzymie zwiedziliśmy cztery większe bazyliki, modląc się przy grobach apostołów. Z zewnątrz oglądaliśmy Koloseum, dysponujące 50 tysiącami miejsc siedzących, katakumby świętego papieża Kaliksta z kryptami pochowanych papieży i świętej Cecylii. W wiecznym mieście jest 80 kościołów poświęconych Matce Bożej. Modliliśmy się też w bazylice św. Antoniego w Padwie, przy jego grobie i relikwiach.
Do Wenecji popłynęliśmy statkiem "Porcello", a potem tramwajem wodnym. Napoleon nazwał Wenecję - "wytwornym salonem Europy". Leży ona na 118 wysepkach, 4,7 km od lądu stałego i ma 400 mostów. Ośrodkiem życia politycznego, społecznego i religijnego jest plac św. Marka i bazylika św. Marka, którą odwiedziliśmy. Głównym szlakiem komunikacyjnym jest Canale Grande o długości prawie 4,7 km. Poruszaliśmy się wodą i pieszo, po wąskich na wyciągnięcie ramion uliczkach, pełnych małych sklepików z maskami karnawałowymi, ozdobnymi wyrobami szklanymi i koronkarskimi, z których słynie to miasto. Wenecja ma 80 tysięcy mieszkańców i ich liczba stale się zmniejsza.
Jadąc przez Europę, szukaliśmy dzieł Boga w przyrodzie. Zachwycał nas świergot ptaków, szum strumyków wypływających z gór. Poznaliśmy cyprysy, palmy, magnolie, rozłożyste pinie. Przejechaliśmy przez groźne, zaśnieżone Alpy, w niższych częściach pokryte roślinnością, i Apeniny bardziej pagórkowate i zalesione. W dolinach można dojrzeć przycupnięte małe miasteczka. Mijaliśmy skupiska topoli o nagich pniach i zielonych liściach. Za Bolonią jechaliśmy "autostradą słońca", zagłębialiśmy się w tunelach o długości od 1 do 3,7km. W Rzymie zaskoczeni byliśmy małymi ogródkami na dachach domów. To wszystko cieszy i przemawia do wyobraźni. Spaliśmy w hotelach, na kampingu, w klasztorze, w różnych warunkach, ale jest to przecież pielgrzymka pokutno-dziękczynna"
Pielgrzymka do Piekar
Pod tym tytułem Alojzy Hanc napisał list do "Pochodni". Został on opublikowany w grudniu 1996 r. Czytamy:
"Już od ponad stu lat do Sanktuarium Matki Boskiej Piekarskiej każdego roku w sierpniu podążają pielgrzymki z różnych miejscowości, by przed cudownym obrazem Maryi składać swoje modlitwy i upraszać wiele łask.
W tym roku na autobusową pielgrzymkę do Piekar wybrali się również członkowie wodzisławskiego koła ze swoimi opiekunami. Uczestniczyło w niej 46 osób - z Wodzisławia, Jastrzębia, Rydułtowych, Marklowic, Pszowa i Czyżowic. Pobyt trwał blisko osiem godzin.
Oprócz udziału w uroczystej mszy świętej oraz w nieszporach pielgrzymi wysłuchali również koncertów w wykonaniu grup oazowych oraz zapoznali się z historią Piekar. Pogoda dopisała, toteż nikomu się nie nudziło, a w czasie spacerów można się było doskonale zrelaksować.
Przez całą drogę w autobusie brzmiał radosny śpiew i trwały modlitwy. Pod adresem organizatorów padały prośby o częstsze organizowanie takich wyjazdów, w których szczególnie chętnie uczestniczą osoby starsze".
Zofia Krzemkowska w artykule "U źródeł wiary" (Pochodnia, czerwiec 2009 r.) pisze:
"Modlitwa była najważniejsza - to było jasne dla wszystkich od samego początku. Do tego dochodziła możliwość poznania miejsc, o których można przeczytać w Piśmie Świętym oraz zetknięcia z egzotyczną kulturą, z mieszkającymi tam ludźmi. O czym mowa? O pielgrzymce osób niewidomych i słabowidzących do Ziemi Świętej.
Odbyła się ona w dniach od 6 do 14 marca 2009 roku i, co warto podkreślić, była jubileuszową, już dwudziestą taką wyprawą. Organizatorem było Krajowe Duszpasterstwo Niewidomych, a przede wszystkim ks. rektor dr Andrzej Gałka, który przewodniczył modlitwie i czuwał nad całością. W pracy pomagała mu siostra Jeremia znająca nasze sprawy i od lat zaangażowana w ich rozwiązywanie. W pielgrzymce uczestniczyły 52 osoby. Była to liczna grupa, która potrafiła stworzyć niepowtarzalną atmosferę.
Śladami Ewangelii
Wyprawa rozpoczęła się od eucharystii w kościele św. Marcina w intencji pomyślnego przebiegu pielgrzymki. Potem była nocna podróż samolotem, chwilę na rozpakowanie i następna msza, tym razem pierwsza na Ziemi Świętej. Jest odprawiana w Betlejem w Bazylice Narodzenia i wprowadza wszystkich w niepowtarzalny nastrój tamtego miejsca. Szczególnie jednak wzrusza procesja na Anioł Pański ze świecami i łacińskim śpiewem w Grocie Narodzenia. Następnego dnia pojawiamy się w Nazarecie, w Bazylice Zwiastowania, gdzie słowo stało się ciałem, i zaczynamy, niemal krok po kroku, nawiedzać miejsca znane z Ewangelii. Pielgrzymujemy m.in. przez Górę Błogosławieństw, gdzie Pan Jezus nauczał, głosił kazanie na Górze, przekazał 8 błogosławieństw i przez Górę Tabor. Tam dostajemy się taksówkami i musimy czekać w kolejce, bo ruch pielgrzymkowy w całej pełni. Jesteśmy w Bazylice Grobu Bożego i na Kalwarii. Możemy skorzystać z możliwości godzinnej, indywidualnej adoracji, pozwalającej przekazać w rozmowie z Bogiem swoje najważniejsze sprawy, trudności i wątpliwości.
Nawiedzamy sanktuaria, takie jak: Ain Karem - Sanktuarium Narodzenia Jana Chrzciciela i Nawiedzenia NMP, Hajfa - Sanktuarium Stella Maris (Gwiazda Morza), serce zakonu karmelitańskiego, Kana Galilejska - miejsce pierwszego cudu, przemienienia wody w wino oraz Tabgha - Sanktuarium Rozmnożenia Chleba i Kościół Prymatu Piotra. Przybywamy również do kościoła "Pater Noster" z polską kaplicą, przyozdobioną polskimi kwiatami (maki, chabry i niezapominajki). "Panie naucz nas modlić się" - proszą apostołowie. Jezus daje im modlitwę: "Ojcze nasz". My śpiewamy ją po łacinie. Wśród 80 umieszczonych w świątyni tablic znajdujemy tę z polskim tekstem "Ojcze nasz". Są też teksty brajlowskie: hiszpański, włoski, niemiecki, francuski. Istnieje projekt, aby z okazji 200. rocznicy urodzin Ludwika Braille'a powstała tablica z brajlowskim tekstem "Ojcze nasz" w języku polskim. I wreszcie Wieczernik. W sanktuarium przy nim odbywa się końcowa eucharystia podsumowująca pielgrzymkę. Tak, jak się to dzieje od początku, aktywnie w jej przebieg włączają się niewidomi brajliści".
I dalej:
"Warto kontynuować
Ruch pielgrzymkowy wśród niewidomych cieszy się dużym zainteresowaniem. Chodzi o pielgrzymki dostosowane do potrzeb i możliwości osób z dysfunkcją wzroku, przygotowane przez dobrego organizatora. Na liście, przygotowywanej przed następną wyprawą do Ziemi Świętej jest już 30 zgłoszeń. Osoby te oczekują na realizację swoich marzeń. Aby wybrać się w taką drogę, potrzebne są kondycja, dobre zdrowie i zasoby finansowe pozwalające uiścić niezbędne opłaty. Ci, którzy pojadą, z pewnością nie będą żałowali".
Michał Kaziów na łamach "Pochodni" "z listopada 1996 r. zamieścił artykuł pt. "Jedni drugich brzemiona noście". Dał w nim opis znaczenia pielgrzymek dla niewidomych. Nie jest to długi artykuł, więc przytaczam go w całości.
"Niezliczone pielgrzymki podążają do Częstochowy i wspinają się na Jasną Górę do sanktuarium Matki Boskiej. Niektóre są tak znaczące, że mówi się o nich w telewizji czy prasie polskiej i światowej. Są też takie, które przesuwają się w ciszy, w pokorze.
Myślę, że do tych będących w cieniu, zaliczyć należy pielgrzymkę niewidomych. Podążają oni autokarami, pociągami z różnych stron kraju, by jak małe strumyczki u podnóży Jasnej Góry zlać się w jeden szerszy nurt. Pomagają sobie białymi laskami i uskrzydlają swój trud religijnym śpiewem, idą by pokłonić się Jasnej Pani, Królowej Polski. Idą z dużym wysiłkiem, podtrzymywani pod ramię przez osoby towarzyszące, by tam przed obrazem złożyć swoją ofiarę w modlitwie.
Jestem wśród nich. Jest dzień trzynasty września. I nagle uświadamiam sobie, że jest to rocznica moich urodzin, a 14 września - rocznica chrztu. Te dwa dni mam przebywać w najważniejszym polskim sanktuarium. Cofam się myślą do przeżytych lat z pewnym żalem, że dopiero pierwszy raz znajduję się w tym świętym miejscu, gdy inni niewidomi idą tak już 39 lat.
W 1957 roku zebrali się pierwszy raz, jeszcze w Polsce Ludowej, by zamanifestować swoją postawę religijną. Szli wtedy na wezwanie Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach, któremu przez wiele lat patronował kardynał Stefan Wyszyński. Szli dziękować Matce Bożej za uwolnienie z więzienia Prymasa Polski. Inicjatywę tę podjął ociemniały i jednoręki dr Włodzimierz Dolański. Tych niewidomych pątników było wówczas kilka tysięcy. W tym roku w pielgrzymce wzięło udział dwa tysiące niewidomych. Idzie nas wielka gromada. Choć deszcz siąpi i wiatr dmie, w sercu gości pogoda, nadzieja, wiara i miłość.
"Jedni drugich brzemiona noście". W tej pielgrzymce te słowa najbardziej się potwierdzają. Gdyby jedni drugich rzeczywiście nie podtrzymywali, to nie doszliby do celu. Nie wzięliby udziału w Drodze Krzyżowej, prowadzonej przez niewidomych duszpasterzy i samych niewidomych. Nie wzięliby udziału w konferencji, w Eucharystii, nie wyśpiewaliby godzinek i różańca świętego. A niektórzy nie stanęliby przed ołtarzem, by złożyć świadectwo wiary.
Słucham tych świadectw, a w uszach mam słowa: "W 1951 roku otrzymałem światło, miałem wówczas 16 lat". Słucham tych wyznań i jestem przekonany, że ktoś dziękuje Matce Najświętszej za odzyskany wzrok. Tymczasem dzieli się on swoją radością z otrzymania, wówczas w młodzieńczym wieku, chrztu świętego, twarz przypomina, że otrzymał na całe życie nadprzyrodzone światło. Ono w nim trwa, rozwija się i poszerza. Daje mu moc w pokonywaniu codziennego trudu.
Wielu z nas przyszło dziękować właśnie z tego powodu, za ten dar, dany nam jak cenna perła na całe życie. Dar potrzebny, aby móc wciąż kroczyć z niezachwianą wiarą i mocą, która gdy upadamy, pozwala nam wskrzesić w sobie duchowe siły do dźwignięcia się.
Gdy ludzie widzą, jak podążają z pielgrzymką niewidomi, to myślą, że stanie się cud, dzięki któremu odzyskają wzrok. Myślą też, że skończy się ich nieszczęście, gdyż modlą się o uzdrowienie. Tymczasem największe uzdrowienie jest wtedy, gdy dotyka duszy, gdy doprowadza człowieka do nawrócenia".
Obecnie niewidomi mogą uczestniczyć w życiu religijnym w różnych jego formach. Mogą brać udział w nabożeństwach, rekolekcjach, spotkaniach, grupach różańcowych, Kościele Domowym i innych spotkaniach modlitewnych organizowanych w parafiach. Takie uczestnictwo było również możliwe w dawnych stuleciach. Obecnie jednak mogą również zaspokajać potrzeby religijne, wspólnie z osobami z uszkodzonym wzrokiem, w czasie pielgrzymek, w rekolekcji, spotkań modlitewnych i różnych uroczystości religijnych organizowanych dla nich przez duszpasterstwo niewidomych oraz stowarzyszenia działające na rzecz osób z uszkodzonym wzrokiem.
Ma to pozytywne znaczenie dla pogłębiania przeżyć religijnych, poszerzania wiedzy religijnej oraz nawiązywania i podtrzymywania więzi społecznych, wywiera też pozytywny wpływ na psychikę uczestników. Oczywiście, udział w spotkaniach modlitewnych, rekolekcjach, pielgrzymkach itp. organizowanych dla niewidomych i przez niewidomych jest z różnych powodów bardziej korzystny. Przede wszystkim niewidomi i słabowidzący często czują się lepiej wśród innych osób z uszkodzonym wzrokiem. Nie bez znaczenia jest również fakt, że wszystko, co jest organizowane dla niewidomych, jest albo powinno być, przystosowane do ich potrzeb i możliwości percepcyjnych. Dla wielu ważna jest możliwość aktywnego uczestnictwa w liturgii, czytanie tekstów liturgicznych, udział w śpiewach czy przygotowywanie wystąpień, odczytów, informacji i ich prezentowanie w czasie spotkań. Takich możliwości jest bez porównania mniej w parafiach, do których należą osoby z uszkodzonym wzrokiem.
Czytelnicy, którzy śledzą postęp w prezentowanych dziedzinach życia niewidomych i słabowidzących na przestrzeni wieków i tysiącleci muszą przyznać, że w każdej z tych dziedzin jest wielki postęp, wielkie zmiany na lepsze. Uwaga ta dotyczy również życia religijnego niewidomych i słabowidzących. Postęp ten rozpoczął się od rytualnego zabijania niewidomych, od składania ich w ofierze bogom, co chroniło ich od śmierci z głodu, zimna i od kłów drapieżników. Później była litość, jałmużna, niewidomi byli przedmiotem działalności charytatywnej, aż stali się podmiotem działalności, współorganizatorami życia religijnego. I jest to postęp, który cieszy.
Spotkamy się po wakacjach, we wrześniu.