We wcześniejszych artykułach tego cyklu omówiłem wiele aspektów życia niewidomych na przestrzeni tysięcy lat. Ich życie jednak nie byłoby pełne, nawet jeżeli osiągaliby wielkie sukcesy w różnych dziedzinach, gdyby życie rodzinne nie było dla nich dostępne.
Niektórzy psychiatrzy twierdzą, że człowiek, aby czuł się dobrze, żeby mógł zachować równowagę psychiczną i zdrowie psychiczne, podobnie jak alpinista, musi mieć trzy punkty oparcia. Musi mieć: na czym nogę postawić, linę zabezpieczającą i chociażby tylko jednym palcem się o coś zahaczyć.
Takimi punktami oparcia, ważnymi dla zdrowia psychicznego są: rodzina, praca zawodowa i jeszcze coś mniejszego - zainteresowania, hobby, turystyka, działalność społeczna itp.
Potwierdzenie tych prawd każdy może łatwo znaleźć w swoim otoczeniu. Tak ważne dziedziny życia powinny być również i są udziałem osób niewidomych i słabowidzących.
O pracy zawodowej pisałem w artykułach: 13. "Zatrudnienie niewidomych w niektórych krajach do czasów współczesnych", 14. "Zatrudnienie niewidomych po II wojnie światowej w Polsce i w krajach tzw. demokracji ludowej ", 15. "Zatrudnienie osób z uszkodzonym wzrokiem w Polsce po 1989 r." i 17. "Czynniki ułatwiające i utrudniające zatrudnianie osób z uszkodzonym wzrokiem". O korzystaniu z rozrywki, z literatury, dóbr kultury, sportu i turystyki napiszę w przyszłości. A teraz zajmę się życiem rodzinnym osób z uszkodzonym wzrokiem.
Rodzina w rozumieniu socjologicznym jest komórką społeczną, w rozumieniu religii katolickiej małżeństwo jest sakramentem, a w rozumieniu poszczególnego człowieka - a to zależy od wielu okoliczności, poglądów, doświadczeń, światopoglądu, uwarunkowań ekonomicznych, osobowości, od usposobienia, uczciwości i tradycji środowiskowej.
O życiu rodzinnym osób z uszkodzonym wzrokiem można napisać grubą książkę. Życie rodzinne bowiem obejmuje problematykę uczuciową, prawną, religijną, ekonomiczną, społeczną, osobistą, kulturalną, obejmuje pracę i wypoczynek, tradycję i nowoczesność, wiąże się z obowiązkami i umożliwia zaspokajanie wielu potrzeb. Życie rodzinne niewidomych obejmuje wszystkie te dziedziny, a ponadto wiąże się ściśle z rehabilitacją, z umiejętnościami radzenia sobie w różnych sytuacjach życiowych bez posługiwania się wzrokiem, albo przy możliwości korzystania z uszkodzonego wzroku. Sama problematyka wychowania dzieci przez niewidomych rodziców wymagałaby obszernego opracowania a nawet książki. Dlatego artykuł ten poświęcam tylko niektórym problemom życia rodzinnego osób z uszkodzonym wzrokiem.
Nie znalazłem dostatecznych informacji, jak kształtowały się stosunki rodzinne niewidomych w dawnych wiekach. Na podstawie doświadczeń dwudziestego stulecia oraz tych skąpych informacji z przeszłości można jednak wyciągać wnioski. Będą one niedostatecznie udokumentowane, ale mogą stanowić przesłankę do dalszych przemyśleń. Życie rodzinne, jak już wspomniałem, jest niezmiernie ważne dla człowieka. Warto więc zadać sobie trud i zastanowić się nad sytuacją niewidomych w rodzinie.
Dla wielu podstawowym pytaniem jest, czy niewidomi są zdolni do założenia rodziny i pełnienia roli matki lub ojca. Niewidomi, jeżeli mieli wątpliwą przyjemność spotykać się z osobami mało kulturalnymi, mogli usłyszeć pytanie kierowane wprost do nich - czy niewidomy może mieć dzieci, czy może się ożenić, jak sobie radzi ze sprawami intymnymi? Widzące kobiety, żony niewidomych niejednokrotnie spotykają się z pytaniem, dlaczego wyszły za niewidomych. To samo dotyczy widzących mężów niewidomych kobiet, chociaż rzadziej, gdyż jest mniej takich małżeństw i wścibscy mają mniej odwagi w stosunku do mężczyzn niż do kobiet.
Jak zawsze, i jak w każdej sytuacji, w życiu rodzinnym osób z uszkodzonym wzrokiem występuje wiele trudności i ograniczeń. Nie są one jednak tak wielkie, żeby nie można było ich pokonać. Dotyczy to trudności i ograniczeń, których źródłem jest bezpośrednio niepełnosprawność wzrokowa. Dobrze zrehabilitowana, dobrze przygotowana do życia osoba z uszkodzonym wzrokiem, przy pomocy innych członków rodziny, może je pokonywać.
Zawarcie małżeństwa ma wymiar uczuciowy, estetyczny, ekonomiczny, społeczny, często religijny, biologiczny i prawny. Jest też kompromisem ścierania się wielu wartości - estetycznych z osobowościowymi, ekonomicznych z wyobrażeniami, kulturowych z potrzebami poszczególnych osób itp. Brak wzroku nie jest wartością, podnoszącą atrakcyjność wymarzonego partnera życia. Brak wzroku wszystko utrudnia, życie rodzinne również, a przede wszystkim założenie rodziny, czyli znalezienie kandydata czy kandydatki na współmałżonka. Dobrze jest, jeżeli niewidomy ma czym "wyrównać" brak wzroku. Może to być talent, uroda, cechy osobowości, dobry zawód, usposobienie czy podobne walory. Jednak żaden z nich nie jest wynikiem braku wzroku. Niewidomi nie są bardziej utalentowani niż inni ludzie, nie jest łatwiej im wykonywać szczególnie atrakcyjne zawody i nie jest łatwiej "patrzyć głęboko w oczy". Nie muszą też mieć bardziej korzystnych cech charakteru.
Spośród wielu aspektów małżeństwa niewidomych wyróżnić należy dziedziczenie ślepoty.
Dziedziczenie ślepoty wiąże się z najintymniejszą sferą życia człowieka, jego uczuciowości, dążeń do przedłużenia swego istnienia w życiu dzieci, wnuków, prawnuków. Instynkt macierzyński czy szerzej - rodzicielski, należy do najsilniejszych u zwierząt i u ludzi. Dla wielu sensem istnienia, pracy, wszelkich dążeń, marzeń i planów są ich dzieci. Wychowanie następnych pokoleń ma zasadnicze znaczenie dla istnienia państwa, narodu, religii i cywilizacji. Z tych względów nikt nie powinien być obojętny w odniesieniu do możliwości dziedziczenia różnych schorzeń, w tym ślepoty. Nikt nie chce, żeby jego dziecko było niewidome i stara się robić wszystko, żeby uchronić je przed niepełnosprawnością z tego powodu. Nie chcą też tego osoby niewidome, chociaż wiedzą, że można sobie radzić w życiu bez wzroku, osiągać sukcesy w różnych dziedzinach działalności i mieć satysfakcję. Jest to istotne w przypadku dziedziczenia ślepoty, które jest problemem moralnym, społecznym, ekonomicznym, rehabilitacyjnym, osobistym i praktycznym.
Trudno rozwodzić się nad medyczną stroną dziedziczenia. Warto jednak zauważyć, że jak na razie, badania genetyczne nie są powszechnie stosowane. Mimo to niektóre sytuacje są aż nazbyt oczywiste. W szkołach dla niewidomych znane są przypadki całych rodów. Uczył się tam pradziadek, dziadek, ojciec i uczy się syn. W niektórych rodzinach jest po kilkoro dzieci z poważnymi uszkodzeniami wzroku. W takich sytuacjach jest niemal pewne, że mamy do czynienia ze ślepotą dziedziczną.
Należy jednak rozgraniczyć wady dziedziczne od wrodzonych. Wady dziedziczne przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Nie muszą one zawsze występować. Zdarza się, że rodzice obciążeni dziedzicznie mają dzieci bez wad. Upośledzenia te wystąpić mogą znowu u ich wnuków czy prawnuków. Prawdopodobieństwo wystąpienia wad dziedzicznych jest znacznie większe, jeżeli oboje rodzice obciążeni są podobnymi wadami, uwarunkowanymi genetycznie. Jeżeli tylko jedno z rodziców jest "nosicielem" wady dziedzicznej, cechy drugiego z rodziców mogą okazać się silniejsze i wada nie wystąpi u potomstwa.
Wady wrodzone powstają w okresie życia płodowego i nie są dziedziczone. Często myli się wady dziedziczne z wrodzonymi. Może prowadzić to do błędnych wniosków, niepotrzebnych obaw lub niedoceniania poważnego zagrożenia. Prawidłowe rozróżnianie tych pojęć ma więc dla niektórych niewidomych i słabowidzących zasadnicze znaczenie.
Wielkim problemem jest decyzja o posiadaniu dzieci. Z jednej strony mamy potrzeby biologiczne, psychiczne i społeczne. Z drugiej zaś występuje kwestia odpowiedzialności. Wielu niewidomych stawia sobie pytania i przeżywa rozterki. Wiedzą bowiem, że koszty ich decyzji ponoszą dzieci, a następnie dorośli i społeczeństwo. Nikt nie ma prawa ingerować w czyjeś życie, ale czy można godzić się na skazywanie własnych dzieci na życie bez wzroku? Czy jest to zgodne z systemem wyznawanych wartości, z moralnością i ludzką wrażliwością? Jest to tym bardziej ważne, że dziedziczna ślepota wiąże się niekiedy z innymi upośledzeniami fizycznymi i umysłowymi. Czasami te dodatkowe upośledzenia stanowią poważniejszy problem, niż sama ślepota.
Niewidomi niezrehabilitowani z upośledzeniem umysłowym, niewidomi, którzy nie zaakceptowali niepełnosprawności, przejawiają tendencję do szukania partnera życia wśród podobnych sobie osób, czyli niewidomych lub słabowidzących. Może to powodować bardzo poważne, negatywne konsekwencje. Dwoje ludzi niezaradnych razem - jest czymś więcej niż dwie, niezaradne osoby oddzielnie. Ich wspólne życie często okazuje się tak uciążliwe, że trudności te przerosłyby siły nawet sprawnych ludzi, a co dopiero niewidomych i to nie najlepiej przygotowanych do samodzielnego życia, niezaradnych. Podkreślić należy, że w takich przypadkach, dziedziczenie ślepoty jest o wiele bardziej prawdopodobne. Wydaje się, że mimo trudności, każdy, kto jest obciążony dziedziczną ślepotą, musi decydować o swoim losie i nie tylko o swoim. Decyzje te muszą być świadome, a więc dobrze przemyślane.
Każdy, kto podejrzewa, że jego niepełnosprawność może być dziedziczna, powinien starać się dowiedzieć, czy rzeczywiście tak jest. Można spróbować dowiedzieć się, czy w rodzinie występowały i występują przypadki ślepoty. Trzeba też przeprowadzić rozmowę z lekarzem okulistą. W części przypadków potrafi on stwierdzić, czy dane schorzenie jest dziedziczne. Może też zalecić odpowiednie badania, jeżeli możliwości i potrzeba takich badań istnieje.
Badaniami dziedziczności zajmują się poradnie genetyczne. Istnieją one w wielu miastach. Do poradni należy zgłosić się z wynikami badań okulistycznych. Na ich podstawie specjaliści stwierdzą, czy istnieje prawdopodobieństwo dziedziczenia. Jeżeli tak, w celu weryfikacji tych podejrzeń, wykonują odpowiednie badania.
Mimo różnych ograniczeń, powstają małżeństwa z udziałem osób niewidomych, a bywa że niektóre osoby tracą wzrok po zawarciu małżeństwa. W jednym i w drugim przypadku konieczne jest przezwyciężenie wielu trudności. Celem rehabilitacji jest przywrócenie utraconych możliwości, w tym możliwości życia rodzinnego.
W każdej rodzinie musi być podział pracy. W rodzinie, w której jeden z członków jest niewidomy lub słabowidzący jest to również konieczne. Chociaż w wielu sytuacjach osoba taka potrzebuje pomocy, to jednak może wykonywać wiele prac.
W rodzinie każdy jej członek pełni różne role - matki, ojca, brata, siostry, dziecka. Opiekuje się innymi członkami rodziny, a oni opiekują się nim. Tak jest, a przynajmniej powinno być w każdej rodzinie. Osoby z uszkodzonym wzrokiem mogą także pełnić różne role w rodzinach. Nie występują tu bariery przerastające ich możliwości. Niewidomy nie może wykonywać niektórych zawodów, np. nie może być kierowcą, marynarzem, malarzem pokojowym czy chirurgiem. W rodzinie takie "niemożliwości" nie występują. Można by powiedzieć, że życie rodzinne jest dla niewidomych i słabowidzących w pełni dostępne. I tak by było, gdyby wszystkie okoliczności od nich zależały.
Niestety, trudności otrzymania pracy i utrzymania się w zatrudnieniu ograniczają te możliwości. Tak samo niektóre uprzedzenia środowiska, w którym żyje osoba z uszkodzonym wzrokiem wpływają ograniczająco na jej możliwości w tej dziedzinie. Mimo tych ograniczeń tysiące niewidomych w Polsce pozakładało rodziny i wychowało dzieci i to wcale nie gorzej niż ludzie widzący. Faktem jest jednak, że przed zmianą systemu społeczno-ekonomicznego w naszym kraju, łatwiej było otrzymać pracę i spokojnie pracować do emerytury. Teraz jest mniej takich możliwości. Nie oznacza to jednak, że ich nie ma.
Pisząc o rodzinie należy zaznaczyć, czy będzie to traktat o wszystkich aspektach tego zagadnienia, czy zostanie ono ograniczone do wybranych dziedzin życia rodzinnego.
Najogólniej mówiąc życie rodzinne można sprowadzić do dwóch rodzajów rodzin: do rodziny pochodzenia i rodziny prokreacji. Przedmiotem moich rozważań jest przede wszystkim rodzina prokreacji. Rodziny pochodzenia bowiem sobie nie wybieramy, przez długi okres życia, często przez całe życie, nie mamy zbyt dużego wpływu na jej funkcjonowanie. Inaczej jest z rodziną prokreacji. Jej powstanie i funkcjonowanie zależy od wyboru i starań osób, które ją założyły. Powstanie takiej rodziny poprzedza małżeństwo, a jeszcze wcześniej narzeczeństwo.
Nie będę opisywał wszystkich aspektów życia rodzinnego. Pominę role pełnione w rodzinie pochodzenia. Rodzina ta ma przygotować człowieka do życia w społeczeństwie i do założenia własnej rodziny. Normalnie, jeżeli młody człowiek osiągnie wiek dwudziestukilku lat powinien być już samodzielny i opuścić rodzinę pochodzenia. Zajmę się więc życiem rodzinnym osób niewidomych w rodzinie prokreacji, czyli rodziców i dzieci. Stadium przygotowawcze rodziny stanowi małżeństwo. Dla lepszego zrozumienia wyjaśniam, że chodzi tu o rodzinę, w której osoba z uszkodzonym wzrokiem pełni rolę żony albo męża, matki albo ojca, a nie córki czy syna.
Fakt, że niewidomi są zdolni do życia rodzinnego nie oznacza, że łatwo jest im założyć rodzinę. Ślepota nie czyni atrakcyjnym kandydatki czy kandydata do małżeństwa. Żyjemy w kulturze hołdującej zdrowiu, urodzie, sprawności, zgrabnej figurze i pięknu ciała ludzkiego. Brak wzroku nie dodaje atrakcyjności pod wymienionymi względami. Dlatego niewidomym, zwłaszcza kobietom, trudniej jest znaleźć kandydata na partnera życia.
Fizyczna atrakcyjność jednak nie przesądza wszystkiego. Są ludzie, którzy zauważają inne walory człowieka - inteligencję, charakter, cechy osobowości, uczciwość, zaradność życiową. Jeżeli osoba niewidoma posiada takie walory, jeżeli jest bardzo dobrze zrehabilitowana, może znaleźć kandydata na męża czy kandydatkę na żonę.
Ważne są również materialne podstawy założenia i funkcjonowania rodziny. Te jednak tylko częściowo zależą od niewidomego kandydata do małżeństwa. Jeżeli ma dobrą pracę, wysoką rentę albo inne stałe źródła dochodów, jest dobrym kandydatem na współmałżonka. Jak już jednak wspomniałem, nie wszystko zależy od niewidomego. Nie zawsze może liczyć na dobrą pracę, a w dawnych stuleciach zupełnie nie mógł na nią liczyć. Obecnie, w porównaniem z drugą połową XX stulecia, w naszym kraju nastąpiło pogorszenie pod tym względem. Tylko nieliczni mają wysokie renty, nieliczni są też utalentowani itd. Mimo to nawet w trudnych okresach, o czym poniżej, niewidomi zakładali i zakładają rodziny.
Odrębnym zagadnieniem są małżeństwa zawarte przed utratą wzroku przez jednego ze współmałżonków. Wówczas w zależności od motywów zawarcia małżeństwa, od charakteru i uczciwości współmałżonków oraz od wielu innych okoliczności, małżeństwa takie albo się umacniają i funkcjonują możliwie dobrze, albo się rozpadają.
Po tych informacjach czas omawiane zagadnienia prześledzić w perspektywie historycznej.
Nie znalazłem informacji dotyczących życia rodzinnego niewidomych w starożytności. Na podstawie ogólnej wiedzy można jednak przypuszczać, że niewidomi zakładali rodziny i ślepota występowała u współmałżonków, którzy zakładali rodziny jako osoby widzące. Warunki jednych i drugich zależały od ich statusu społecznego, od sytuacji ekonomicznej i od osobistych walorów współmałżonków.
Bardzo niewiele zależało od niewolników, niezależnie od tego czy byli widzącymi, czy niewidomymi. O wszystkim decydowali ich właściciele - o założeniu rodziny również. Inaczej rzecz się miała z niewidomymi wolnymi.
Jeżeli byli oni ludźmi bardzo zamożnymi, jeżeli przed utratą wzroku zdobyli wykształcenie i pozycję społeczną, mogli zakładać rodziny i żyć podobnie jak inne osoby z ich sfery. Dotyczy to jednak nielicznych starożytnych niewidomych.
Józef Ignacy Kraszewski był podobnego zdania. Pisał wprawdzie, nie o starożytności, lecz o dziewiątym czy dziesiątym wieku naszej ery i nie o Grekach ani Rzymianach, lecz o Słowianach, ale przedstawił sytuację ociemniałego z ówczesnej wyższej sfery. W "Starej baśni" napisał:
"Na wiecach późniejszych Miłosz stary, głowa rodu, nie pokazywał się więcej. Ze ślepym Leszkiem swym zamknął się w osamotnionym grodzie, obstawił strażą, podwoił załogę - siedział cicho. Starzec teraz jedną tylko żył nadzieją, że się po oślepionym dziecięciu potomka doczeka i we wnuku na nowo odrodzi.
Dla Leszka wyszukano żony, stara macierz stała się piastunką dwojga dzieci, czuwając ciągle nad nimi. Dano mu dziewczę piętnastoletnie, a że ślepota i jego uczyniła dziecinnym, bawiło się ich dwoje pod dębami starymi przy matce, jak gdyby zaledwie rozpoczynali życie.
Leszkowa żona, którą Biełką nazywano, ślepemu swemu siedzącemu przy niej śpiewała, on grał na gęśli, a matka stara bajki im o bohaterach prawiła, i tak dnie schodziły powoli.
Ojciec ukryty przysłuchiwał się czasem wesołemu gwarowi smutnej pary, nie pokazując się i nie mieszając do rozmowy, aby słowem jakim nieostrożnym boleści i nieszczęścia nie przypomniał. Osłodzić chciano życie biednemu kalece, dla którego świat cały był w jednym głosie i sercu jednym".
Oczywiście jest to literacki opis, ale odnosi się w jakiś sposób do rzeczywistości. Leszek, którego książę kazał oślepić, zachowuje się jak dziecko, a nie jak mężczyzna. Cóż, w owych czasach mowy o rehabilitacji być nie mogło, a i Kraszewski nie miał o niej zbyt bogatej wiedzy.
Z pewnością niewidomi jasnowidze i bardowie, którzy cieszyli się szacunkiem i popularnością mogli żyć dosyć dostatnio. Mogli więc również zakładać rodziny. Byli zdolni do zapewnienia warunków materialnego bytu rodzinie, a ze względu na swój społeczny status, mogli być atrakcyjnymi kandydatami na współmałżonków. Nie znalazłem informacji na ten temat i są to tylko przypuszczenia, ale chyba dosyć wiarygodne.
Podobnie było z wolnymi żebrakami, którzy mogli również zapewnić skromny, może nawet nędzny, byt rodzinie. W przypadku żebraków jednak wszystko zależało od koniunktury. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa, kiedy to najpierw indywidualnie, a potem w sposób zinstytucjonalizowany, opiekowano się biednymi. Niewidomi żebracy w pełni korzystali z tej pomocy. Gdy jednak w średniowieczu nastąpiły zmiany ekonomiczne, zaczęła rozwijać się gospodarka towarowo-pieniężna, co wywołało wielki kryzys i przewartościowano poglądy na temat jałmużny, żebraków zaczęto prześladować, wyganiać z miast, karać za nielegalny powrót itp., los niewidomych uległ poważnemu pogorszeniu.
Z tego okresu można już znaleźć w literaturze opisy, z których dowiadujemy się, jak ciężki był los niewidomych, ale również o tym, że niewidomi żebracy mieli rodziny.
Max Schofler w książce "Niewidomy w życiu narodu" przedstawia sytuację niewidomych żebraków w szesnastym stuleciu. Czytamy:
"Zdrowi na ciele żebracy symulowali różnego rodzaju kalectwo, udając ślepotę. Matki zasłaniały się swoimi okaleczałymi dziećmi, wprawiając je do żebrania, a często zniekształcając je dla tego celu.
Prawdziwa nędza i bezradność utonęły w tym wyuzdanym i zdemoralizowanym "cierpiętnictwie". Obywatele miast widzieli się wkrótce zmuszeni do zorganizowania rodzaju samoobrony, by przeciwstawić się powszechnej pladze masowego żebractwa. Obrona ta polegała na stosowaniu drakońskich środków zaradczych. Jak donosi kronika miejska Aukburga, ubodzy byli od czasu do czasu, przy biciu dzwonów, wypędzani z miasta, przy czym nie wolno było tym nieszczęśnikom, pod groźbą ciężkich kar cielesnych w ciągu trzech lat wrócić do miasta. Gdy to jednak mimo to nastąpiło, stawiani byli pod pręgierz przez wypalanie na ciele znamion i obcinanie uszu, oszpecano ich po wieczne czasy. Ten nowy przepis miejski, jak kiedyś Caritas kościelny, nie robił różnicy pomiędzy prawdziwą nędzą i potrzebą pomocy z jednej strony, a wyuzdanym szelmostwem i zaniedbaniem z drugiej strony.
Tymi środkami zaradczymi pozbawiono oficjalnych niegdyś praw związanych z rzemiosłem żebraczym również niewidomych i inne kaleki, odbierając im ugruntowane przez stulecia podstawy bytu. Pozbawieni prawa i obywatelstwa włóczyli się po świecie. "Z uprzywilejowanego odbiorcy jałmużny, przemienił się zawodowy brat-żebrak wyciągający pokornie rękę na placu czy ulicy, w wędrownego i bezczelnie żądającego datku, członka bandy żebraczej. Pod kierownictwem przywódców i wślizgujących się do bandy symulantów, rosła gromada coraz bardziej. Masowe występowanie niewidomych żebraków, przybierało formę prawidłowego życia włóczęgów. Żyli oni i nocowali w najpotworniejszych warunkach, ulegając demoralizacji razem ze swoimi przewodnikami.
Zamiast wzbudzać litość i otrzymywać jałmużnę, stawali się plagą kraju, narażali się na nienawiść ludu i popadali w konflikty z porządkiem publicznym. To opłakane położenie socjalne niewidomych żebraków, przedstawia Hans Saches (1494-1576) w dialogu: "Sowizdrzał i trzej ślepi" w sposób następujący (treść wierszowaną podaje tłumacz prozą):
Sowizdrzał:
"Dokąd zdążacie niewidomi ludzie. Jest dzisiaj diabelnie zimno i marznę pomimo że mam na sobie futro. Przy swoich lekkich ubraniach powinniście pozostać w domu".
Pierwszy żebrak:
"Kochany panie, musimy z żonami i dziećmi, zimą czy latem żebrać o wyżywienie".
Drugi żebrak:
"Do tego jeszcze mamy duże zmartwienie. Gdziekolwiek bowiem przyjdziemy, pogardza się nami. Chłopi odpędzają nas sami od swoich domów. Gryzą nas wszy. Nasz chleb zjadają myszy. Jesteśmy szczęśliwi, gdy nocą możemy leżeć na słomie".
Sowizdrzał:
"Idźcież więc żebrać do miasta".
Trzeci żebrak:
"Panie, w miastach jest nam jeszcze gorzej. Uważa się nas za zdrajców, podpalaczy, morderców i innych złoczyńców. Za złodziei i chuliganów. Sędziowie każą nas łapać i zakuwać w dyby. Zabiera się nam ubrania i zadaje plagi nam biednym ślepcom".
A więc potrzeba życia rodzinnego jest tak silna, że nawet w niezmiernie ciężkich warunkach niewidomi żebracy zakładali rodziny i mieli dzieci. Oczywiście, w tym samym czasie niewidomi zamożni żyli niemal jak inni ludzie i mogli również zakładać rodziny. Im również nie było łatwo, ale wysokie dochody umożliwiały zaspokajanie ich potrzeb.
Warunki życia niewidomych ulegały stopniowej poprawie. Powstawały szkoły dla niewidomych, uczono ich wykonywania niektórych zawodów i prac, ale jeszcze przez prawie cztery stulecia niewidomych uważano za ludzi niezaradnych, niesamodzielnych, którzy od kołyski do trumny potrzebują pomocy i opieki. O metodach wychowawczych i stosunku do niewidomych dziewiętnastowiecznych pedagogów pisałem w szesnastym artykule cyklu "Z laską przez tysiąclecia" pt. "Jak było i jak jest z rehabilitacją niewidomych". Nie ułatwiało to zakładania rodzin, gdyż żebractwo było źródłem utrzymania rzesz osób niewidomych, no i stosunek do nich był godny ubolewania.
Dopiero dwie wojny światowe przyniosły pozytywne zmiany. Nie następowały one od razu dla wszystkich. Dotyczyły przede wszystkim ociemniałych żołnierzy.
Pierwsza wojna światowa i potem druga, spowodowały wzrost zapotrzebowania na pracowników. W wyniku niewidomi oraz ociemniali żołnierze i cywile otrzymywali pracę z ekonomicznej i wojennej konieczności, a nie na zasadach charytatywnych. Sprzyjało to przewartościowaniu stosunku do osób z uszkodzonym wzrokiem oraz samych niewidomych i ociemniałych w stosunku do siebie. Człowiek, który przestaje być przedmiotem działalności dobroczynnej, a staje się podmiotem decydującym o własnym losie i pracownikiem wytwarzającym zaopatrzenie dla wojska, inaczej zaczyna myśleć o sobie - rozwija się jego poczucie własnej wartości. Inaczej też myśli o założeniu rodziny i ma większe możliwości w tej dziedzinie.
Drugą sprawą, która sprzyjała niewidomym i ociemniałym była duża liczba ociemniałych żołnierzy, których państwa nie mogły pozostawić własnemu losowi ani działalności filantropijnej. Musiały objąć ich działalnością rehabilitacyjną i wypłacać renty wojskowe. To również przyczyniło się do poprawy pozycji społecznej, najpierw ociemniałych żołnierzy, a następnie również niewidomych cywilnych.
Ostatnia sprawa, na którą chcę zwrócić uwagę, to zdecydowana przewaga liczebna kobiet nad mężczyznami. Wielu mężczyzn ginęło w czasie działań wojennych, wielu dostawało się do niewoli i wielu walczyło na wszystkich frontach. Oczywiście, kobiety również ginęły, ale nie aż tak często, jak mężczyźni. Fakt ten miał wielkie znaczenie dla niewidomych i ociemniałych. Wydatnie zwiększył ich możliwości zawierania małżeństw i zakładania rodzin. Oczywiście był on korzystny wyłącznie dla mężczyzn. Niewidome kobiety znalazły się w jeszcze trudniejszej sytuacji - musiały rywalizować z kobietami widzącymi, a to łatwe nie jest.
Nie znam badań dotyczących małżeństw osób niewidomych. Nie mogłem też obserwować sytuacji w czasie pierwszej wojny światowej i po jej zakończeniu. Z obserwacji lat po drugiej wojnie światowej wynika, że powstawało wiele małżeństw, w których mężczyzna był niewidomy lub ociemniały a kobieta widząca.
W Polsce Ludowej dodatkowym ułatwieniem w zakładaniu małżeństw osób niewidomych była łatwość otrzymania pracy i niemal gwarancja, że się jej nie utraci aż do emerytury. Szczególnie dogodne warunki zawierania małżeństw, w tym dwojga niewidomych, stwarzała spółdzielczość niewidomych. Dawała ona pracę, stosunkowo dobre zarobki, a także często możliwości zamieszkania w internacie (w hotelu robotniczym) prowadzonym przez spółdzielnię. Możliwość otrzymania mieszkania kwaterunkowego, korzystania ze stołówki spółdzielczej i inne ułatwienia stwarzały poczucie stabilizacji życiowej, poczucie bezpieczeństwa i własnej wartości, a to stanowiło dobrą podstawę zakładania rodzin.
Po 1989 r. w naszym kraju nastąpiły zmiany ustrojowe, a transformacja gospodarki z nakazowo-rozdzielczej na rynkową nie należała do łatwych. W kraju wystąpiło wysokie bezrobocie, spółdzielnie poupadały albo radykalnie ograniczyły zatrudnienie niewidomych i słabowidzących. Warunki życia osób z uszkodzonym wzrokiem uległy znacznemu pogorszeniu. Pogorszenie to, jeżeli nie ma nawet wymiaru materialnego, z pewnością relatywnie nastąpiło znaczne pogorszenie sytuacji życiowej niewidomych i słabowidzących. Tak to oni odczuwają. Nie ma już gwarancji trwałości zatrudnienia, a sytuacja materialna niewidomych jest gorsza od przeciętnej w kraju. Musi to prowadzić do poczucia braku stabilizacji, obniżenia oceny własnej wartości i zmniejszenia możliwości zakładania rodzin. Poza tym zmniejszyły się dysproporcje liczebności kobiet i mężczyzn w wieku, w którym zakłada się rodziny.
Dodatkową, wielką trudnością jest fakt, że obecnie jest więcej młodych osób z uszkodzonym wzrokiem ze sprzężonymi niepełnosprawnościami, przede wszystkim upośledzeniami umysłowymi. Często bowiem ten sam czynnik, który powoduje uszkodzenie wzroku, powoduje również inne uszkodzenia organizmu, wpływa na obniżenie sprawności psychomotorycznej.
Pozytywnym zjawiskiem jest zmniejszanie się liczby młodych całkowicie niewidomych, a osobom słabowidzącym wszystko przychodzi łatwiej niż niewidomym. Łatwiej więc jest im również znajdować kandydatów na wspólne życie i zakładać rodziny.
Na koniec należy zauważyć, że zakładaniu rodzin nie sprzyjają tendencje społeczne, które występują w krajach zamożnych i średnio zamożnych. Młodzi ludzie w tych krajach mniej chętnie zakładają rodziny niż miało to miejsce kilkadziesiąt lat wcześniej. Tendencje te dotyczą również niewidomych i słabowidzących.
Jak możemy się przekonać na podstawie powyższych informacji i ocen, na losy ludzi, w tym niewidomych i słabowidzących, przemożny wpływ wywierają warunki, w jakich przyszło im żyć. Nie dotyczy to wyłącznie sytuacji materialnej, ale również politycznej i społecznej, a także poziomu świadomości i panujących tendencji, żeby nie powiedzieć mody.
Niewidomi są zdolni do życia rodzinnego. Wielu z nich zakładało i zakłada rodziny, wychowuje dzieci i żyje podobnie, jak pozostali ludzie. Powstaje wiele małżeństw mieszanych, tj. takich, w których jedno ze współmałżonków jest osobą niewidomą lub słabowidzącą. Powstaje też wiele małżeństw, w których oboje współmałżonkowie są osobami z uszkodzonym wzrokiem. Są też małżeństwa, które powstały przed utratą wzroku przez jednego ze współmałżonków. Każde z tych małżeństw może być dobre albo złe. Zależy to od wielu czynników. Podobnie jest z małżeństwami, w których oboje współmałżonkowie są osobami sprawnymi pod każdym względem. Brak wzroku nie sprawia, że małżeństwo jest udane albo nieudane, dobre lub złe. Brak wzroku jednak w każdej sytuacji życiowej jest utrudnieniem. Nie ułatwia również życia rodzinnego. Nie to jest jednak decydujące - ważne jest, że nie jest przeszkodą w życiu rodzinnym, której nie da się przezwyciężać.
W każdym małżeństwie człowiek zaspokaja wiele różnorodnych potrzeb. Dotyczy to również osób niewidomych i słabowidzących. Jeżeli są oni ludźmi odpowiedzialnymi, poważnymi, jeżeli posiadają wysokie kwalifikacje zawodowe i dobrą pracę, jeżeli są dobrze do życia przygotowani, dobrze zrehabilitowani, mogą być dobrymi współmałżonkami i dobrymi rodzicami. I to jest najważniejsze.
Skryba