Od lipca 2014 r. osoby niepełnosprawne znów pracują krócej. Oto, co na ten temat myślą niewidomi internauci z listy Typhlos.
Domra:
Obawiam się, że ten zapis wpłynie znacząco na i tak malejący rynek pracy dla osób niepełnosprawnych.
Robert G.:
To co... dopłaty z PFRON-u znieśli? Przecież to biznes jest jak złoto. Czemu by miał się kurczyć rynek? Niech pracodawcy nie biadolą – i tak nie jest dla nich źle.
Danuaria:
Zapomniałeś o pracownikach budżetówki. Budżetówka nie dostaje dofinansowania z PFRON. Niepełnosprawnych zatrudnia się na takich samych zasadach jak ich pełnosprawnych współpracowników. Dla takiego pracodawcy ich atrakcyjność jedynie się pogorszy. Nie jestem zadowolona z takiego obrotu sprawy. Teraz będę musiała robić to samo w krótszym czasie.
Dla tych, którzy pracują od wielu lat, jest to tylko powrót do czegoś, co już było, ale są też tacy, których pracodawca zatrudnił w ciągu ostatnich dwóch lat, kiedy obowiązywało osiem godzin.
Tomecki:
Biorąc pod uwagę fakt, że pracodawcy robią sporo problemów (bardziej lub mniej wymyślonych), można przypuszczać, że statystyki raczej polecą. Jeśli w tej chwili jest tak, że różni wolą zatrudnić masażystę widzącego zaraz po studiach niż niewidomego, który ma za sobą dziesięć lat w zawodzie, bo przecież nie zobaczy karty, nie podpisze, co trzeba, i będzie musiał zawracać głowę, to... cóż. Nawet w sławionym przez co poniektórych telemarketingu ponoć nie jest tak dobrze, jak by się wydawało.
Magdalena M.:
No i bardzo dobrze. Kto mądry to wymyślił? Nie patrzy się na to, że my, niepełnosprawni, tracimy więcej czasu na dojazd czy przygotowanie się do pracy.
sq9hht:
I w mojej ocenie to jest właśnie przykład hipokryzji. Jak coś, to niepełnosprawni się zapluwają, że chcą być traktowani tak samo jak pełnosprawni, że to, że tamto, ale jak przychodzi co do czego, to gotowi są cały miesiąc latać po lekarzach, byleby tylko pracować tę godzinę krócej.
Dłużej do pracy? A co to – autobus z niewidomym jakoś wolniej jedzie czy coś??
Ktoś, kto zna swoje stanowisko pracy, nie potrzebuje wcale więcej czasu niż osoba pełnosprawna. Siada do komputera, wchodzi do swojego gabinetu masażu i do dzieła.
Giordino:
I tu pełna zgoda, tylko pytanie, czy niektórzy naprawdę tego pojąć nie potrafią, czy może tylko udają, że nie rozumieją, o co chodzi.
Przepraszam, przecież zapomniałem, że musimy krócej pracować, bo potrzebujemy więcej czasu na dotarcie do pracy niż pozostali.
Magdalena M.:
Osoba niewidoma idzie dłużej na przystanek w porównaniu z osobą widzącą, np. musi skupić się na przejściach, szczególnie na tych, gdzie nie ma świateł.
A co ze stronami graficznymi? Fakt, osoba niewidoma jakoś tam je obsłuży, ale jej zajmie to dłuższy czas, a widzący tylko klikną na odpowiednią ikonkę i po sprawie.
Wiem, w niektórych kręgach uchodzę za roszczeniowca, ale mam to w głębokim poważaniu, bo choćby nie wiem co się wydarzyło, słowo ślepota zawsze będzie znaczyło „brak wzroku”, a za tym idą już z samej definicji pewne ograniczenia związane z wyeliminowaniem jednego ze zmysłów. Dotyk nigdy nie przejmie funkcji wzroku, choćby nie wiem co.
Giordino:
No, jeśli idę gdzieś po raz pierwszy, to może mi to zająć więcej czasu niż osobie widzącej, jednak absolutnie się nie zgodzę, że osoba widząca dotrze np. do mojej pracy szybciej niż ja. Mówię tu o normalnym dotarciu, a nie urządzaniu jakiegoś biegu, bo raczej każdy do pracy idzie w normalnym dla siebie tempie.
Danuaria:
A skąd wiesz, że do swojego miejsca pracy docierasz w tym samym czasie co osoba widząca? Sprawdzałeś to jakoś empirycznie?
Ja jednak myślę, że niewidomi chodzą wolniej. No, może nie wszyscy, ale większość. Sama wiem po sobie, że jak idę chodnikiem, to raczej ludzie mijają mnie, a nie ja ich. No i jeszcze dochodzi np. to, że ktoś zobaczy, że miga światło i jeszcze podbiegnie, żeby zdążyć, albo zobaczy z daleka, że nadjeżdża jego autobus, i podbiegnie, a niewidomy będzie musiał poczekać na następny, i tak światło do światła, autobus do autobusu – i idzie dłużej. Ale czy to ma być argumentem dla skróconego czasu pracy, tego nie wiem.
Iland:
Ciekawe, czy są jakieś statystyki na ten temat. Przez kilka lat obowiązywał wydłużony czas pracy i zatrudnienie niepełnosprawnych powinno w tym czasie wzrosnąć. Moim zdaniem nie ma takiej zależności, ale tak mi się tylko wydaje.
A z tym dotarciem do pracy, co to niby zajmuje tyle samo czasu widzącym i niewidomym – chyba strasznie szybko chodzisz, bo ja np. zauważam różnicę, gdyż lubię chodzić szybko, i jak idę z kimś, to dotarcie do celu trwa pewnie ze dwa razy krócej. Ale przede wszystkim kosztuje mniej nerwów, a im jestem starszy, tym gorzej to znoszę i samo dotarcie do pracy jest dla mnie pracą.
Tomecki:
Dłuższe chodzenie – to już nie należy do czasu pracy. Jedni mają do przejścia 200 m, inni 20 km i jakoś nie mają skróconego czasu, bo dłużej jadą do pracy.
Sylwek P.:
Co do czasu pracy, to i dobrze, bo to naciągnięta ustawa. Znam ludzi w fundacjach, którzy krzyczeli za wprowadzeniem ośmiogodzinnego czasu pracy, a sami pracują dużo krócej. Znam też takich na otwartym rynku pracy, którym sami pracodawcy przynosili dokumenty do lekarza, przemawiające za skróceniem czasu pracy.
Danuaria:
Moja sąsiadka pracuje w ZUS-ie i tam wprowadzono – jak to ona się wyraziła – zarządzenie, że niepełnosprawni pracują siedem godzin dziennie. Pewnie, Sylwku, jak napisałeś, odgórnie dostali od pracodawcy odpowiednie papiery, żeby z nimi iść do lekarza. O jakichś masażystach też słyszałam, którzy takie papiery dostawali.
Marek B.:
O to to, mnie w kadrach kazali przynieść od lekarza zaświadczenie o siedmiogodzinnym dniu pracy. Biedna lekarka, chyba jakaś niedoświadczona, biedziła się długi czas, jak to uzasadnić; w końcu podpowiedziałem, że może jak w słuchawkach pracuję, to mi na słuch szkodzi czy coś takiego.
Tomecki:
A jeśli będzie praca, w której wynagrodzenie jest ściśle uzależnione od przepracowanych godzin? Znam takie coś i jest problem, bo osoby widzące, jak chcą i mogą, to dorabiają, ile wlezie, bo muszą. Niewidomym NIE WOLNO dorobić, bo się bidoki przepracują. W głębokim poważaniu mam takie coś. Jak się zgadzam na to, że będę harował po 12 godzin, to mój problem – i proszę mi się w to nie wtrącać.
Jakoś osoby pełnosprawne mogą pracować w nocy, wyrabiać nadgodziny i potem cieszyć się dłuższym urlopem itd. Nam nie wolno, bo coś tam. Część z tych rzeczy można obejść a to wybiegiem, a to zapisując inaczej, robiąc inaczej, ale czemu mamy powtarzać sytuacje sprzed lat, gdzie na porządku dziennym było kombinowanie, bo przepisy były bez sensu? Nie lepiej zwyczajnie pójść, gdzie trzeba, powiedzieć: chcę papier, że pracuję osiem godzin, bo mogę, i taki papier dostać? A jeśli pracodawca wymusza takie rzeczy, podczas gdy klient się nie zgadza, to... nie będę mówił, co może mu zrobić, bo co się mam wyrażać. Zresztą przekręty były, są i będą. Takie przepisy w ogóle nie rozwiązują problemu, tylko generują kolejne.
Iland:
A kto ci broni założyć własną firmę i pracować choćby 24 na dobę?
Kasica:
Moim zdaniem głupotą jest podważanie oczywistego faktu, że osobie niewidomej dojście lub dojazd do pracy zajmuje więcej czasu. Jednak dla osób widzących, które taki dojazd mają utrudniony, bo albo mają daleko, albo mieszkają na wsi i spadł śnieg, i tak dalej, taryfy ulgowej zaakceptowanej prawnie nie ma. Więc dlaczego ma być dla nas?
Jeśli ktoś decyduje się na pracę w firmie, do której trudno dojechać z takich czy innych przyczyn, to jego broszka, jak sobie z tym radzi. Wstaje wcześniej i pracuje tyle samo.
Oczywiście przyczyn braku stabilnego zatrudnienia jest multum i taki skracany na siłę czas pracy to jedynie ułamek tego wszystkiego, co się na to składa, ale po co ten ułamek dodawać?
Fundacja KLUCZ, 02-493 Warszawa, ul. Krańcowa 23/27
e-mail:
Pełne dane kontaktowe