Sylwek P.:
W kontekście dyskusji na temat ustawy zwiększającej dostęp do broni: może wiecie, jak to jest w Stanach – tam każdy może sobie kupić broń i nie musi mieć na to żadnego pozwolenia? A może się mylę? Może nie każdy? Gdyby jednak każdy, to czy w takiej sytuacji osoba niewidoma też? A jeżeli nie, to czy żyjąc pośród uzbrojonego po zęby społeczeństwa, nie doświadczałaby formy dyskryminacji? Co na to prawo stanowe? Tak jakoś mnie to dzisiaj zastanowiło.
Grzegorz Z.:
Przypomniał mi się fragment książki Wojciecha Cejrowskiego „Wyspa na prerii” o tym zagadnieniu. Są to – jak rozumiem – wspomnienia, więc traktuję je jako autentyk.
„W Walmarcie wejdą do kartoteki FBI, żeby sprawdzić, czy odebrano ci prawo do posiadania broni. Żaden sąd w USA ci tego prawa nie odebrał, więc je masz.
– Mam?
– Każdy ma. Minus kilku prawdziwych psychopatów, którym je odebrano.
– Każdy ma?
– Każdy.
– Ślepy też?
– Jasne! A czym się różni twoje strzelanie w nocy od strzelania ślepca? Ślepy strzela na ucho, czyli w ciemności jest dużo lepszy od wielu z nas”.
Sylwek P.:
Jakoś opisy Wojtka Cejrowskiego, pomimo że lubię oglądać jego filmy, mnie nie przekonują. Wolałbym się dowiedzieć, jak to jest z tym prawem. A może prawo tego nie reguluje, albo w różnych stanach są różne obostrzenia? No, ale z drugiej strony, skoro można pójść do sklepu i kupić broń, to przecież ja mogę ją kupować dla kogoś na prezent. Podobno tam nawet ludzie sprzedają broń pod domem, bezpośrednio z chodnika. Słyszałem kiedyś w radiu, jak ktoś likwidował w ten sposób swoją kolekcję, bo się przeprowadzał. A może jest taka nieufność do niewidomych, że żadnego prawa nie potrzeba, bo i tak nikt rozsądny mi tej broni nie sprzeda.
Grzegorz Z.:
OK, gdybyś tak od razu napisał, to zamiast się zastanawiać, poszukałbym bardziej wiarygodnych źródeł tej informacji. I znalazłem, ale niestety po angielsku, jednak artykuł ciekawy: Why is America giving gun licences to blind people? (US news, The Guardian):
It might seem like asking for trouble, but Iowa is not the only US state to allow blind people to carry guns. After all, it is their right under the second amendment.
https://www.theguardian.com/world/shortcuts/2013/sep/10/america-gun-licences-blind-people
El padrino:
Wnioski przez Internet, bez testu.
Nowe zasady dostępu do broni w Finlandii:
http://www.tvn24.pl/r/artykul/wnioski-przez-internet-bez-testu-nowe-zasady-dostepu-do-broni-w-finlandii,771205.html
Swojego czasu, po przemianach ustrojowych, poszedłem na komendę policji po zezwolenie na broń. Nie chodziło o to, by ją naprawdę mieć, ale o to, jak potraktują niewidomego i jego prośbę.
Komendant po wysłuchaniu mnie przybrał bardzo zniesmaczoną minę i w dość arogancki sposób mnie spławił, prawie wyrzucił z gabinetu. Nie pomogła argumentacja o moich prawach obywatelskich, że nikt mi ich nie odebrał, że jestem normalnym rozumnym człowiekiem, niemającym problemów psychicznych ani z prawem etc. Mówiłem, że nie mam poczucia bezpieczeństwa, a posiadając broń, będę je miał. Potem w audycji radiowej, gdy ów policjant i przedstawiciel prokuratury zostali zapytani przeze mnie o to, co powyżej, ten ostatni nazwał mnie dewiantem... Natomiast redaktor prowadząca wściekła się na prokuratora i zrugała go, bo mogłem pozwać tę rozgłośnię za obrazę, ale też zrozumiała moją argumentację i podtekst mojego braku poczucia bezpieczeństwa. Chodziło o włożenie kija w mrowisko, bo jaka jest policja, to niestety od czasu do czasu możemy się przekonać.
Sylwek P.:
No tak, ale czy w polskim prawie do posiadania broni nie ma przypadkiem zapisu, że osoba starająca się o takie prawo musi być pełnosprawna fizycznie? Ciekawe jednak, jak to jest w Stanach, bo tam nawet dzieci należą do różnych klubów strzeleckich.
El padrino:
Wówczas nie było żadnych zapisów o zakazie posiadania broni przez niewidomych, jak jest dzisiaj, nie wiem, nie śledziłem tematu.
Domra:
Przy rozważaniu wniosków o wydanie pozwolenia na broń właściwy organ Policji bierze pod uwagę jego zasadność, odrzucając w szczególności wnioski złożone przez:
– osoby stanowiące zagrożenie dla samego siebie, porządku lub bezpieczeństwa publicznego,
– osoby poniżej 21. roku życia (osoby młodsze, ale mające ukończone lat 18 mogą uzyskać pozwolenie na broń do celów łowieckich lub sportowych na wniosek szkoły, organizacji sportowej, Polskiego Związku Łowieckiego albo stowarzyszenia obronnego),
– osoby z zaburzeniami psychicznymi wymienionymi w ustawie z 19 sierpnia 1994 r. o ochronie zdrowia psychicznego,
– osoby o znacznie ograniczonej sprawności psychofizycznej oraz wykazujące istotne zaburzenia funkcjonowania psychologicznego,
– osoby uzależnione od alkoholu lub substancji psychoaktywnych,
– osoby nieposiadające miejsca stałego pobytu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej,
– osoby skazane prawomocnym orzeczeniem sądu za umyślne przestępstwo lub umyślne przestępstwo skarbowe,
– osoby skazane prawomocnym orzeczeniem sądu za nieumyślne przestępstwo przeciwko życiu i zdrowiu bądź przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji popełnione w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego albo gdy sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia.
W roku 2014 w Polsce pozwolenie na broń posiadało 197 595 osób. Późniejszych statystyk nie znam.
El padrino:
Ale w powyższym nie ma mowy o niewidomych, no chyba, że w tym zdaniu: „osoby o znacznie ograniczonej sprawności psychofizycznej”. Jak się chce psa uderzyć, to i kij się znajdzie.
Sławomir W.:
Prawo stanowi, że posiadać może osoba zdrowa, a więc nie niewidoma.
El padrino:
Ale ślepota to nie choroba, to moim zdaniem drobna przypadłość.
Klucznik:
Pozbawiająca 90% informacji z otoczenia. No to faktycznie drobna.
El padrino:
Źle mnie zrozumiałeś. Pisząc drobna przypadłość, miałem na myśli to, że właściwie niczym się nie odróżniamy od osób widzących poza defektem wzroku. Dlaczego więc z góry się zakłada i mówi, że mnie nie wolno tego czy tamtego, bo nie widzę. Stereotypia myślowa ludzi decydujących o mnie i za mnie.
Dlaczego decydenci nie zakładają, że to nie ich problem, lecz analizują, czy ja potrafię np. obsłużyć broń. Homo sovieticus wyłazi na każdym kroku z ludzi decydujących nawet w najbanalniejszych sprawach dotyczących mnie niewidomego. Czy on to potrafi, ale jak, przecież nie widzi.
Grzegorz zacytował Cejrowskiego i to jest piękne podejście do problemu, a właściwie: nie ma problemu.
Domra:
To nie jest defekt, a normalny brak. Defekty są korygowane. Chyba ta dyskusja ma charakter teoretyczny. Posiadanie broni ma charakter użytkowy (poza kolekcjonerami np. starej broni jako zbioru, a nie do wykorzystania). Nie sądzę, aby był to syndrom homo sovieticus. Jesteśmy skłonni wszystkiemu, co nam przeszkadza, przypisywać ten epitet. Zakazy i nakazy regulują życie społeczne w każdym ustroju. Można utyskiwać na pętanie indywidualności i zmuszanie, ale przy głębszej analizie jest to nie do przyjęcia. Chyba, że uprawiamy sztukę dla sztuki. Konkretnie, w jaki sposób niewidomy posiadacz broni ją wykorzysta (poza schowaniem do szafy i świadomością, że ją posiada).
Mirek K.:
Idealnym rozwiązaniem dla osób niewidomych byłyby granaty zaczepno-obronne, najlepiej refundowane z PFRON-u. Broń jest to wprawdzie mało precyzyjna, natomiast bardzo skuteczna i o szerokim spektrum zastosowań. Można taki granat wyturlać przez szparę w drzwiach, gdy przyjdzie nieproszony gość albo nie daj Bóg komornik. Można wrzucić go sąsiadowi do ogrodu w celu zasygnalizowania mu, że pora kończyć imprezę przy grillu. Można wreszcie cisnąć go w grupę demonstrujących osób w celu zamanifestowania faktu posiadania innych poglądów na daną sprawę. Natomiast użycie granatu przeciw włamywaczowi wydaje się nieco problematyczne, gdyż późniejszy koszt usunięcia skutków ubocznych użycia tej broni może przewyższać potencjalne straty wynikające z działań włamywacza.
Adam W.:
Pytam zupełnie poważnie: jak wygląda sprawa posiadania przez osoby niewidome paralizatora albo gazu? Wiecie coś na ten temat?
Giordino:
A jak ma wyglądać? Przecież na to nie trzeba pozwolenia, więc zamawiasz np. w sieci i masz.
Mirek K.:
Nie wiem, jak jest z gazem, ale na paralizatory o wyższej mocy potrzebny jest jakiś rodzaj zezwolenia, lecz szczegółów nie znam.
Janusz P.:
Gdyby np. dopuścili dla nas pistolety, rewolwery na rozpraszające śruty, kulki, do samej obrony, to uważam, że nie byłoby to nierozsądne. Taka troszku myśliwska, ale spełniająca swą powinność.
El padrino:
Dawno temu miałem hopla na punkcie broni białej i palnej, średniowiecznej i wcześniejszej. Pojechałem do Niemiec i tam szukałem sklepu ze starą bronią. Skierowano mnie do takowego, ale w szklanych ladach wyeksponowane były pistolety, karabiny i sztucery etc. Spytałem sprzedawcę o starą broń, inne egzemplarze. Sprzedawca skłonił się i poprosił, by zaczekać, po czym udał się na zaplecze. Strach mnie obleciał, że zaraz zjawi się policja i będzie pozamiatane. Ale wraca uśmiechnięty sprzedawca ze sporym futerałem w ręku, po czym go otwiera. Błysk światła mnie poraził. W futerale leżał chromowany magnum z początku bodaj XIX wieku. Ogromne kopyto ważące chyba prawie trzy kilo – widziałem taki kiedyś w kinie, w filmie pt. „Sto karabinów”, w scenie, kiedy mordowano wieśniaków meksykańskich. Ustawiano ich po pięciu w rzędzie, a oficer jednym strzałem powalał ich wszystkich. Sorry za ten nieco przydługawy opis. Spytałem sprzedawcę, czy mogę go kupić, odpowiedział, że oczywiście. „Bez zezwolenia?” „Oczywiście – odpowiedział – ale bez naboi, bo na nie niestety trzeba mieć zezwolenie”. Kosztował sto DM, a ja zadowoliłem się modelem, jakiego używał Kojak, za pięć dych.
W końcu na przedmieściu tego ponad milionowego miasta kupiłem starą broń, atrapy oczywiście. Niemka była wielka jak szafa trzydrzwiowa. Kazała przyjść za tydzień, bo będzie miała coś wyjątkowego. Chodziłem tak ze dwa miesiące, aż kiedyś z daleka macha do mnie wielką łapą i woła: „Chodź, chodź tu!”. Kupiłem średniowieczny majstersztyk. Do sporego sztyletu przytwierdzony był pistolet skałkowy... Myślałem, że z uciechy w rękę ją pocałuję. Do dnia dzisiejszego wisi na mojej ścianie, wśród już niewielu sztuk z dawnej kolekcji.