Dyskusja niewidomych internautów dotyczyła artykułu znajdującego się pod poniższym linkiem:
http://krakow.onet.pl/krakow-rpo-w-sadzie-ws-praw-osoby-niewidomej-ktora-chciala-wejsc-z-psem-do-okulisty/lhdjj17.
Hanna P.:
Czy któryś właściciel psa przewodnika mógłby wyjaśnić, w czym taki pies pomaga niewidomemu w gabinecie lekarskim? Mam wrażenie, że hobby pani Joli to finansowe wykańczanie różnych instytucji pod pretekstem bycia ofiarą dyskryminacji. O ile pamiętam, Carrefour musiał zapłacić 25 000 na cele społeczne, teraz tego samego żąda od kliniki okulistycznej. Przykre, że prezes fundacji wyświadcza niewidomym niedźwiedzią przysługę.
Jacek Z.:
Haniu, Jola porusza się z psem przewodnikiem. Chodzi z nim wszędzie, jak Ty chodzisz z białą laską. Nie oczekiwała, że pies będzie podczas zabiegów, tylko że ją przyprowadzi. Szkoda, że tego nie rozumiesz.
Tylkoslowik:
Ostatnio często chodzę po lekarzach i mój pies stoi, a raczej leży za drzwiami, a ja w gabinecie załatwiam swoje medyczne sprawy.
JG:
Ale precyzyjnego opisu zamiarów Joli nie ma w artykule. Jeśli tylko poinformowała, że przyjdzie w asyście psa przewodnika, to pozostawiła przychodni duże pole do domysłu, co się może wydarzyć i jak daleko zamierza wejść z psem. A że raczej zamierza wejść do środka, to pewne, gdyż poinformowała, że z nim będzie. Gdyby tylko pies miał ją odprowadzić pod przychodnię, to by nie wspominała o obecności przewodnika. Lekarz czy kierownik przychodni nie musi wiedzieć, że można psa spokojnie pozostawić pod gabinetem i zwierzak nie będzie wymagał dodatkowej opieki. Do zapewnienia takiej dodatkowej usługi przez ośrodki zdrowia nie obliguje żadna ustawa. Dość wątpliwym jest, aby pacjent podlegający zabiegowi mógł jednocześnie sprawować nadzór nad zwierzakiem. Stąd według mnie na Joli spoczywała konieczność precyzyjnego wyjaśnienia, na czym i jak będzie wyglądała obecność psa w przychodni. Zdaje się, że tego nie było, bo lekarz z artykułu jednoznacznie wypowiada się o trosce o zapewnienie aseptyki w gabinecie zabiegowym. Jak dokładnie wyglądała korespondencja między Jolą a ośrodkiem zdrowia, nie wiemy, więc musi to rozstrzygnąć sąd.
Natomiast pomysł Ali z zostawieniem psa pod drzwiami, jak się domyślam bez ludzkiej opieki, też nie wydaje mi się poprawny. Jest mnóstwo ludzi, którzy boją się psów w ogóle. Samotny zwierzak pod gabinetem to dla nich udręka.
Tylkoslowik:
Wchodząc do lekarza, mówię psu „siad, leżeć, zostań” i odchodząc, zamykam drzwi. Zostawiam psa na krótkiej smyczy i z drugiej strony drzwi, na klamce robię pętlę, która nie ma prawa się rozwiązać – na wszelki wypadek, gdyby pies chciał odejść od drzwi. Myślę, że pies pozostawiony w ten sposób, na krótkiej smyczy, nikomu nie zagraża, jedynie gdyby pielęgniarka chciała wejść do lekarza, to jeśli lęka się psów, będzie miała malutki problem. A najczęściej czekając w kolejce, w rozmowie, dogaduję się z pacjentem, który nie boi się psa, i proszę o przypilnowanie, wręczając mu smycz do rąk. Wychodząc od lekarza, pytam, czy pies był grzeczny i dziękuję za opiekę nad kundlem. Nigdy na siłę nie wpycham się do gabinetów. Często zdarza się również, że lekarze sami proponują, abym wzięła psa ze sobą do środka. Tak postępuję już 17 lat i nigdy nie miałam problemów w przychodniach czy z lekarzami. Mówiąc szczerze, o wiele mniej miałam kłopotów, gdy ustawy nie było, i taka jest smutna prawda na dziś. Twierdzę, że my, niewidomi, sami sobie czasem szkodzimy…
JG:
Pozostawienie psa pod pieczą oczekującego w kolejce pacjenta nie budzi moich kontrowersji. Przywiązywanie do klamki – i owszem, z tych samych powodów, które już podałem, oraz dlatego że wejście do gabinetu z różnych względów powinno pozostać bez blokady.
Nie sądzę, aby ustawa zrobiła gorzej, choć nie mam psa. Natomiast jestem przekonany, że ustawa ustawą, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby właściciel psa asystującego wykazywał się zrozumieniem, że są miejsca, w których zwierzęca natura (bo pies zawsze jest psem) nie jest pożądana. Zwyczajnie i kulturalnie byłoby unikać wchodzenia na takie tereny ze zwierzakiem. Jeśli zaś tak wypadnie, że trzeba się tam udać z psem, to cóż, pozostaje poszukanie rozwiązania zawczasu, z osobami lokalnie zawiadującymi. To jednak wymaga spokojnej i merytorycznej rozmowy. Każda pomoc rehabilitacyjna ma swoje ograniczenia i trzeba się z nimi liczyć. Normalnie prawo dopuszcza obecność członka rodziny przy świadczeniach lekarskich, ale są zabiegi, w których osobę towarzyszącą się wyprasza. Dlaczego, powołując się na ustawę, w takie miejsca miałby wchodzić pies asystujący, to ja nie wiem?
Na tyle znam Jolę, aby stwierdzić, że nie jest ona poszukiwaczką okazji do zrobienia afery z psem przewodnikiem. Zatem w sprawie opisanej w artykule chodzi o coś, czego prawdopodobnie autor nie umieścił lub umieścił niewystarczająco przejrzyście. Na przykład, przychodnia nie chciała w ogóle rozwiązać kwestii, ale ucięła ją w niestosowny sposób.
Kasica:
Lekarz okulista w specjalistycznej przychodni powinien jednak mieć ogólne pojęcie o metodach poruszania się niewidomych. Nie bronię właścicieli psów przewodników, którzy myślą, że są pępkiem świata, bo mają psa, ale z artykułu wynika, że lekarz sam nie zaoferował żadnej innej formy pomocy w dotarciu na miejsce, więc Jola ma podstawy, by czuć się dyskryminowana.
Hanna P.:
Kasiu, a jaką formę pomocy w dotarciu na miejsce miał zaoferować lekarz? Przyjazd po pacjentkę? Jeśli niewidomy potrzebuje pomocy np. w znalezieniu wejścia do budynku, to on powinien o nią poprosić.
Jacek Z.:
To ja opiszę, bo sprawę znam (...). Jola chciała zrobić protezę szklaną, bo niektórych akrylowe uczulają. (...) Znalazła pracownię w Krakowie i podobno jest to jedyne miejsce, gdzie w Polsce robi się szklane protezy. Umówiła wizytę z dosyć odległym terminem, bo tam się czeka. W międzyczasie dowiedziała się, że inna osoba niewidoma z psem przewodnikiem została wyrzucona z pracowni, więc postanowiła uprzedzić, że ona też będzie z psem. Nie podam nazwiska tej drugiej osoby, bo może sobie tego nie życzyć, ale jest do znalezienia w sieci. Po wysłaniu przez nią e-maila z informacją właściciel gabinetu bardzo szybko odpisał, że anuluje wizytę. Bez żadnych wyjaśnień. Wskazał inny gabinet, w którym jednak nie robi się szklanych protez. Jola korespondowała z nim, z małopolską i krajową izbą lekarską oraz Narodowym Funduszem Zdrowia. Przedstawiała zapisy ustawy pozwalające na wchodzenie z psem przewodnikiem do budynków publicznych. Nic to nie dawało. W końcu sprawą zainteresował się rzecznik praw obywatelskich i to on wystąpił przeciwko okuloprotetykowi, a nie Jola. Jola jest tylko świadkiem.
Mam nadzieję, że to jakoś rozjaśnia sprawę. A posądzającym Jolę o pieniactwo przypomnę, że poprzednia sprawa (jedyna w życiu) miała miejsce w ubiegłej dekadzie. Wyrok zapadł w styczniu 2009 roku. Trudno to zatem nazwać hobby lub źródłem utrzymania.
Hanna P.:
Jacku, jeśli ktoś w takie sprawy angażuje rzecznika praw obywatelskich, to nie bez powodu. Dla mnie nie ma więc większego znaczenia, kto złożył pozew.
Myślę, że w ustawie o psach asystujących zabrakło wyłączeń. Przydałoby się doprecyzować, do jakich miejsc pies nie musi zostać wpuszczony. Słyszałam o przypadku, że niewidomy chciał wejść z psem na oddział szpitalny. Placówka, która go nie wpuściła, też może zostać oskarżona o łamanie prawa.
Jacek Z.:
Haniu, w ustawie zrobiono coś odwrotnego. Stworzono listę dopuszczalnych miejsc. Pozwolę sobie zacytować, bo zapewne nie wiesz, o czym piszesz:
„Art. 20a. 1. Osoba niepełnosprawna wraz z psem asystującym ma prawo wstępu:
1) do obiektów użyteczności publicznej, w szczególności: budynków i ich otoczenia przeznaczonych na potrzeby administracji publicznej, wymiaru sprawiedliwości, kultury, oświaty, szkolnictwa wyższego, nauki, opieki zdrowotnej, opieki społecznej i socjalnej, obsługi bankowej, handlu, gastronomii, usług, turystyki, sportu, obsługi pasażerów w transporcie kolejowym, drogowym, lotniczym, morskim lub wodnym śródlądowym, świadczenia usług pocztowych lub telekomunikacyjnych oraz innych ogólnodostępnych budynków przeznaczonych do wykonywania podobnych funkcji, w tym także budynków biurowych i socjalnych;
2) do parków narodowych i rezerwatów przyrody;
3) na plaże i kąpieliska.
2. Uprawnienie, o którym mowa w ust. 1, przysługuje również w środkach transportu kolejowego, drogowego, lotniczego i wodnego oraz w innych środkach komunikacji publicznej.
3. Uprawnienie, o którym mowa w ust. 1 i 2, nie zwalnia osoby niepełnosprawnej z odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez psa asystującego.
4. Warunkiem skorzystania z uprawnienia, o którym mowa w ust. 1 i 2, jest wyposażenie psa asystującego w uprząż oraz posiadanie przez osobę niepełnosprawną certyfikatu potwierdzającego status psa asystującego i zaświadczenia o wykonaniu wymaganych szczepień weterynaryjnych.
5. Z uprawnienia, o którym mowa w ust. 1 i 2, może korzystać trener psa szkolonego na psa asystującego na podstawie zaświadczenia wydanego przez podmiot prowadzący szkolenie psów asystujących. Przepisy ust. 4 i 6 stosuje się odpowiednio.
6. Osoba niepełnosprawna nie jest zobowiązana do zakładania psu asystującemu kagańca oraz prowadzenia go na smyczy”.
Mam nadzieję, że to wszystko wyjaśnia.
Hanna P.:
Jacku, nadal uważam, że ta lista jest mało precyzyjna i przydałoby się więcej konkretów lub wyłączenia. Jak daleko może wejść pies do obiektu opieki zdrowotnej: do portierni, poczekalni, gabinetu, na oddział?
Domra:
Podczas czytania tego wątku nasunęły mi się refleksje natury ogólnej. Jeśli niewidomy posiadacz pieska mieszka samotnie, to mogą być kłopoty w wypadku pójścia do szpitala na dłużej trwający zabieg (myślę, że dopasowanie protezy takim zabiegiem jest). Co wówczas stanie się z pieskiem? Ustawa gwarantująca dostęp z psem asystującym nie uwzględniła chyba takich przypadków. A przy okazji, jeśli wyobrażam sobie leżącego obok stolika w kawiarni pieska, to w samie typu Carrefour, Lidl czy inna sieć – już nie. Chodzi mi o niskie półki z żywnością. Z piesiem wolno wejść na mszę do kościoła, ale jakoś trudno mi wyobrazić sobie podejście z pieskiem do księdza dającego sakrament. Nie da się życia skodyfikować, dlatego po obu stronach konfliktu powinna być dobra wola. NFZ, o którym wspomina Jacek, albo jest bezradny, albo nie chce być stroną. Jeśli nie potrafi utemperować sanatoriów, które odmawiają przyjęcia niewidomych (choć NFZ pokrywa finansowo ich pobyt), to trudno jest mówić o sensownych rozstrzygnięciach.
Tylkoslowik:
A ja mieszkam sama z psem przewodnikiem od 17 lat. Niedawno byłam w szpitalu i prawdopodobnie w dalszej perspektywie czeka mnie leczenie szpitalne. Protezy oczne również wymieniałam i nie miałam problemów. Żadnych. Moim zdaniem każdy samotnie mieszkający człowiek jest zmuszony do działania, do radzenia sobie w codziennym życiu, a tym bardziej osoba niepełnosprawna. Trzeba włączyć rozsądek, myślenie i jeśli się tylko da, unikać kłótni, afer, nieporozumień, awantur, sądów, tego wszystkiego, co dołuje, co sprowadza człowieka do parteru – i do przodu. Dokładnie wiem, że nie jestem pępkiem świata.
Jacek Z.:
Faktycznie, NFZ umył ręce i robił wyłącznie za przekaźnik opinii. Izby lekarskie wzięły oczywiście stronę właściciela gabinetu. Ciekawa za to była opinia Sanepidu, który poparł Jolę, chociaż asekurancko. Dochodzenie swoich praw nie jest proste i dobrze, że komuś się chce. Wsparcie środowiska jest tutaj bardzo ważne. Nie wiem, czy Joli się to spodoba, ale zdradzę, że bardzo się wahała, czy drążyć sprawę. Powodem było właśnie
przewidywanie takich reakcji, jak choćby Hanny (...) i kilku innych listowiczów. Do tego wszystkiego trzeba mieć grubą skórę i sporo odwagi.
Domra:
Dokładnie sprawy nie znam, ponieważ z tekstu nie wynika, czy lekarz nie wyraził zgody na bycie Joli z pieskiem w budynku, czy w gabinecie zabiegowym, i czy zabieg zmuszałby pieska do długiego pozostawania w poczekalni czy w samym gabinecie. Przyznam, że poprzednia sprawa z Carrefourem też była niezbyt jasna, czy chodziło o pozostawienie pieska przed kasami, czy o wejście do sali z półkami. To są ważne informacje, ponieważ od tego zależy, która strona miała rację. Hania i pozostałe osoby zdystansowane do argumentów Joli mają o tyle rację, że walcząc o swoje prawa, musimy wiedzieć, czy skarga jest uzasadniona i ma mocne podstawy.
Jacek Z.:
Wydaje mi się, że wyraźnie to napisałem, ale zrobię to jeszcze raz. Nie było żadnego zabraniania wejścia do gabinetu, poczekalni czy gdziekolwiek indziej. Joli w Krakowie w ogóle nie było. Protetyk odwołał wizytę i już. Jednocześnie wskazał inne miejsce, bodajże w Łodzi. Założył zatem, że w ogóle można pójść w takie miejsce, ale nie do niego. Nie przedstawił żadnych argumentów. Ja też nie widzę psa w gabinecie zabiegowym, na sali operacyjnej lub sali szpitalnej. Tu jednak w ogóle nie było o tym mowy.
Ryles:
Myślę, że powoli wyłania nam się do rozważenia problem przechowywania, że tak powiem, psa przewodnika. Pies powinien doprowadzić osobę niewidomą do pewnego miejsca, np. do lekarza, to fakt. Problem jednak się pojawia, jeśli miejscem tym jest np. gabinet zabiegowy, oddział szpitalny itp. Do istniejących standardów obowiązujących otoczenie, jak też osoby niewidome, należałoby dołączyć możliwość przechowania takiego psa w godnych i bezpiecznych warunkach po dotarciu do celu. Są względy higieniczne, o których rozpisywać się nie będę. Należy też wziąć pod uwagę możliwość wystąpienia alergii na sierść psa wśród pacjentów poczekalni, kawiarni lub oddziału szpitalnego. Sama jestem uczulona na sierść moich ukochanych kotów i wiem, że zetknięcie się z nimi bez zażycia odpowiedniej tabletki dostarcza mi dość przykrych następstw.
Myślę, że należy się zastanowić nad przygotowaniem we wszystkich placówkach poczekalni dla pieska, z równoczesnym zaproponowaniem przewodnika spośród personelu w newralgicznych miejscach. Wtedy byłby chroniony interes osoby niewidomej oraz służby zdrowia, restauratorów itp. Niewłaściwe w tej sprawie wydaje mi się to, że wykreśla się osobę niewidomą z listy oczekujących, bez podania innych możliwości rozwiązania tej sprawy. Nad tym należy pomyśleć.
JG:
A ja myślę, że to nierealna propozycja. W przypadku psów przewodników mówimy faktycznie o max 200 zwierzakach, a punktów opieki zdrowotnej itp. nawet nie zliczę. Wymóg tworzenia w nich czegoś dodatkowego ze względu na psy przewodniki jest mocno przesadzony.
Nie do końca się zgadzam z tym, że pies przewodnik musi doprowadzić osobę niewidomą do przychodni czy do lekarza. Może, ale nie musi. Jeśli mnie pamięć nie myli, to psy takie mogą mieć tylko osoby, które samodzielnie potrafią przemieszczać się z białą laską, zatem i bez psa do przychodni dotrą samotnie. Owszem, z psiakiem łatwiej, ale ze względu na charakter miejsca docelowego zdecydowanie mniej rozsądnie. Można spokojnie przyjąć, że są sytuacje, w których z psem się zwyczajnie nie idzie, niezależnie od tego, jak szerokie uprawnienia pozostawia ustawa.
Ale to w przypadku osób niewidomych. Nieco inaczej widzę sprawę w stosunku do osób, które muszą, a tu podkreślam słowo muszą, korzystać z psa asystującego, aby w ogóle gdzieś samodzielnie wyjść. Są to osoby na wózkach, bo takie widziałem, które mają zazwyczaj dodatkowo bardzo niewładne ręce. Pies w podróży wykonuje za nie mnóstwo czynności manualnych, więc jest nieodzowny. Natomiast nie wiem, czy ta grupa też ma podobne problemy ze wstępem do pewnych instytucji jak nasi niewidomi, czy musi dochodzić swych praw w sądach, czy też jest na tyle zorganizowana, że przypadki koniecznych i zaplanowanych wizyt w miejscach, gdzie z innych względów obecność psiaka nie jest wskazana, mają zabezpieczone z pomocą innych osób, a nie zwierzaka.
Radosław C.:
A co z osobami w autobusie, które mogą mieć alergię na psa? Myślę, że idziemy w stronę absurdu.