W maju tego roku jedna z fundacji starała się o grant w wysokości 100 000 zł na udostępnienie Dworca Centralnego w Warszawie. W opisie projektu zamieszczonym na stronie http://urbanforms.org/lechstarter?projekt=264-multimedialny-centralny czytamy:
„Na projekt Multimedialny Centralny składają się dwa nowoczesne terminale multimedialne przy wejściach do Dworca w hali głównej, dwa plany obiektu przy wejściu do Dworca od zewnątrz oraz ok. 100 sztuk nakładek na poręcze. Terminale Multimedialne to mapa z ekranem dotykowym, z której mogą korzystać nie tylko niewidomi. Na mapie znajdzie się dokładny plan budynku, a po bokach umieścimy udźwiękowione przyciski oraz napisy w Brajlu i w czarno-druku (zwykłym alfabecie). Taki terminal jest łatwy do znalezienia dla osoby niewidomej, ponieważ wyposażony jest w Beacon, czyli nadajnik informacyjny wysyłający komunikaty za pośrednictwem technologii Bluetooth. Lokalizuje się go dzięki aplikacji na smartphone. Wypukłe dotykowe plany wykonane zostaną z odlewu z żywicy jak na Dworcu Warszawa Wschodnia. Jest to eleganckie i bardzo trwałe rozwiązanie. Nakładki zawierają krótką informację o obecnej lokalizacji np. <hala główna – kolejka do kasy>. Przełomowe w skali światowej ułatwienie dla niewidomych”.
Po przejściu pierwszej fazy kwalifikacji projekt został poddany pod głosowanie. Niewidomi internauci zostali poproszeni o oddanie na niego głosów. Rozwinęła się wówczas dyskusja. Czy taki sposób udostępnienia dworca spełnia oczekiwania niewidomych? Czy będzie dla nich pomocny?
Klucznik:
Jeżeli po wyjściu z pociągu na peron będę wiedzieć, gdzie są najbliższe schody, i jeśli po wjechaniu nimi na górę będę wiedzieć, w którą stronę mam się obrócić, żeby pójść dokładnie tam, gdzie chcę, to Dworzec Centralny uznam za dostępny. Przypominam, że oznaczenia dla niewidomych są użyteczne wtedy, kiedy niewidomy wie, gdzie dokładnie one są. W miejscu, w którym trzeba cały czas się przemieszczać, nie ma czasu na zgadywanie, gdzie są oznaczenia i co ich autor miał na myśli. Poręcz schodów ruchomych cały czas zwija się i rozwija. Niewidomy wtedy zobaczy oznaczenia, gdy ich dotknie. W przeciwnym razie się nie dowie i nikt z przechodniów nie podpowie mu, bo ludzie nie wiedzą nawet, czemu służą prowadnice na podłodze.
Moim zdaniem częścią projektu powinno być przeszkolenie niewidomych, by nabyli umiejętności w posługiwaniu się tymi ułatwieniami, żeby na przyszłość wiedzieli, gdzie ich szukać i jak je interpretować. Przeszkolone osoby przekażą tę wiedzę dalej tym, którzy będą tego potrzebowali.
JG:
Moim zdaniem, to wejść głównych do hali są cztery, a nie dwa, a sam dworzec ma chyba ze cztery poziomy dostępne dla ludzi – dwa w hali, jeden poziom podziemia z galeriami i perony z dodatkowymi wyjściami. Dlatego wypada, aby plany uwzględniały wszystkie te kondygnacje. Spodziewałbym się planów jednak przy każdym wejściu, również przy schodach wiodących do podziemia, a nie tylko do hali głównej. Mam nadzieję, że owe plany uwzględnią rozmieszczenie ścieżek prowadzących zainstalowanych na tym dworcu. Funkcjonalnie też uważam, że taki terminal powinien być uwzględniony dla przyjezdnych, którzy wychodzą z pociągu. Mógłby znajdować się na peronach lub w galerii środkowej.
Niemniej – dla tych, którzy nie wiedzą – obszar znajdujący się pod jurysdykcją zarządu Dworca Centralnego (chodzi o obszar zarządzany przez PKP – przyp. redakcji) znajdujący się pod zarządem PKP jest stosunkowo mały, bo nie obejmuje tego, co niewidomym sprawia najwięcej problemów, czyli sieci korytarzy podziemnych przy dworcu, pod rondem, w kierunku Marriotta oraz Dworca Śródmieście. W mojej opinii sens ma objęcie informacją topograficzną całości obszaru wokół Dworca Centralnego wraz z wyjściami na przystanki komunikacyjne. Sam dworzec to tylko cząstka trudnego topograficznie kompleksu.
Wolałbym też w takim projekcie przeczytać, że jest on kompatybilny z innymi rozwiązaniami istniejącymi na świecie. Na tym dworcu należy się spodziewać przybyszów z różnych stron, np. Europy.
Tomecki:
No i fajnie byłoby też zrobić, o ile jakiekolwiek zmiany wchodzą jeszcze w grę, tekstowe opisy dworca, dróg z miejsca A do miejsca B, które obejmowałyby przystanki, „filozofię” odjazdów pociągów z poszczególnych peronów. Ideałem byłoby włączenie w całość opis dotarcia do najbliższych stacji metra w obu kierunkach, no i wszystko w kilku językach (tj. polski, angielski, niemiecki, rosyjski). Całość trzeba by umieścić na jakiejś stronie, dzięki czemu osoby niewidome mogłyby jeszcze przed podróżą dowiedzieć się, co i jak.
Sławomir K.:
Przede wszystkim proszę nie zapominać o przynajmniej 50-godzinnym szkoleniu osób niewidomych w odczytywaniu map tyflograficznych i posługiwaniu się urządzeniami mobilnymi. Należy jeszcze pamiętać o skalkulowaniu godziny szkolenia na co najmniej 100 PLN.
Sylwek P.:
Makieta dworca to fajna sprawa, aczkolwiek z doświadczenia wiem, że wiele osób niewidomych i tak nie potrafi odnieść jej do rzeczywistości. Wyrzuciłbym jednak tę multimedialność, bo to niczemu nie służy, a zapewne znacząco podniesie koszty. Z tego, co mówiono na Reha, koszt multimedialnej makiety to chyba ze 20 tys. zł. Lepiej zrobić takich makiet więcej i nie prezentować całego obiektu na jednej makiecie, bo to wielu osobom może bardzo zatrzeć obraz, tylko pokazywać fragmenty dworca zorientowane na naszą aktualną pozycję. Poza tym może by należało go wyposażyć w beacony i stworzyć oprogramowanie dla smartfonów. Myślę, że mogłoby to znacząco usprawnić poruszanie się po takim obiekcie, bo makiety wszystkiego nie załatwią. Na Dworcu Wschodnim taka makieta jest, no ale Dworzec Wschodni to w porównaniu z Centralnym bardzo prosty obiekt.
Grzegorz Z.:
Cytuję: „Terminale Multimedialne to mapa z ekranem dotykowym”. Czyli co, przesuwam paluchem unurzanym w ketchupie po wizycie w McDonaldzie, no więc przesuwam po tym dotykowym ekranie, a maszynka mi mówi, co mam pod palcem?
Jeśli ktoś inny przypadkiem zrobił to samo po nocy w dalekobieżnym pociągu, w którym woda w toalecie kończy się mniej więcej na jednej trzeciej trasy, to hmm, mamy już i bakterie, i pożywkę dla bakterii... (...)
Cytuję: „Taki terminal jest łatwy do znalezienia dla osoby niewidomej, ponieważ wyposażony jest w Beacon, czyli nadajnik informacyjny wysyłający komunikaty za pośrednictwem technologii Bluetooth”. Niech mnie ktoś oświeci, ale jeśli dobrze rozumiem, to Bluetooth działa w zasięgu ok. 10 m. Jeżeli przyjmiemy te 10 m jako promień koła, w którego centrum znajduje się ów magiczno-bakteriologiczny terminal, to niewidomy ma kijem do przeczesania obszar o powierzchni ok. 314 m2. Jeżeli średniej wielkości mieszkanie ma 40 m2, to jest to przestrzeń około ośmiu takich mieszkań, a jak to na Centralnym bywa - jeszcze z dużą liczbą narodu do przepraszania i tłumaczenia, że nie proszę pani, nie chcę iść na tę linię, którą tu dla mnie zrobili, a nikt nie wie, dokąd prowadzi.
Przed Euro 2012 jakiś minister opowiadał o siewnikach Bluetooth na Centralnym, tak, siewnikach właśnie, więc może trzeba było kontynuować tę nomenklaturę, bo działanie beaconów jest chyba podobnie hipotetyczne.
Cytuję: „Nakładki zawierają krótką informację o obecnej lokalizacji np. <hala główna – kolejka do kasy>”. Jakoś znowu nie nadążam za przełomowymi rozwiązaniami, bo jeśli taka zakręcana pseudoporęcz będąca kolejką do kasy ma długość 20 m, to albo wspomniana nakładka będzie umieszczona co np. pół metra, żeby ją było łatwo znaleźć (i już na samą poręcz poleci ich 40), albo trzeba będzie się mozolnie przedzierać przez ciżbę ludzką w poszukiwaniu mitycznej nakładki, która gdzieś tu przecież miała być.
Sylwek P.:
Ten ekran dotykowy to nie taki ekran jak w przypadku tabletów, to się tylko tak nazywa, a w rzeczywistości chodzi o makietę z wypukłymi oznaczeniami, napisami brajlowskimi i przyciskami, po naciśnięciu których otrzymujesz komunikat głosowy na temat danego miejsca. Np. na Wschodnim jest podobna makieta dworca, tylko pozbawiona tych elementów multimedialnych.
Grzegorz Z.:
To ja się pytam: nie można było tego tak napisać? No pewnie nie, bo półprawda – żeby nie powiedzieć: nieprawda – o ekranie dotykowym brzmi bardziej nowocześnie, zresztą w całej tej notatce jest więcej takiej nowomowy, która ma urzędników przekonać, że mądrze ulokują publiczne pieniądze, np. to żałosne podsumowanie o przełomowym rozwiązaniu w skali światowej, łatwości znalezienia punktu przy pomocy beacona, a w rzeczywistości bliżej temu wszystkiemu do zwykłych jaj na bekonie.
Jacek Z.:
Poprawcie mnie, jeżeli się mylę, ale żeby namierzyć beacon, trzeba mieć zainstalowaną odpowiednią aplikację. Sporo przygotowań tylko po to, by obejrzeć tablicę informacyjną.
Grzegorz Z.:
Nie wiem, jak jest na Wschodnim, bo dopiero wczoraj z tego wątku się dowiedziałem, że istnieje jakaś makieta tego dworca; niech by ktoś, kto tam bywa i to dzieło oglądał, napisał, na ile już kurzem zarosło i jak obrzydliwie jest to teraz obmacywać.
Jacek Z.:
Jest obrzydliwie. O planie (nie makiecie) poinformowała mnie córka. Podeszliśmy, obmacałem, nic nie zrozumiałem, szukałem łazienki do umycia rąk. Podejrzewam, że nikt tego nie myje.
Grzegorz Z.:
A tyle jest potrzebnych i pożytecznych rzeczy, które można by zrobić i które wniosłyby rzeczywisty wkład w sprawę...
Choćby odnośnie do tego dworca i innych budynków – wystarczyłaby szczegółowa mapa „wnętrzności” takiego obiektu, po której można się przemieszczać albo w komputerze, np. na zasadzie gier typu „Shades of Doom”, czyli każdy zainteresowany pobiera sobie odpowiednią przeglądarkę, „ciągnie” mapę wnętrza i zapoznaje się z jego topografią, a następnie, mając zbudowany w pamięci wirtualny model tego miejsca, może tam pojechać pierwszy raz i poczuć się prawie jak u siebie.
Drugi element to mogłaby być apka na urządzenia mobilne, realizująca z grubsza tę samą funkcję przeglądania, z tym że jeszcze wyposażoną w ewentualny lokalizator użytkownika na bazie beaconów, który go na tym wirtualnym planie umiejscowi. Chociaż osobiście nie wierzę w możliwość sensownego przeglądania takiego planu na mobilnym urządzeniu w czasie rzeczywistym...
Sylwek P.:
Ta wirtualna, dźwiękowa mapka niech sobie będzie, aczkolwiek do mnie to nie przemawia. Aplikacja na telefony komórkowe też nie jest złym rozwiązaniem, trzeba by tylko dobrze przetestować te beacony, bo ich działanie w budynku na Andersa pozostawia wiele do życzenia.
Mam jednak jeszcze jeden pomysł, w miarę tani i do zrobienia. Otóż trzeba by drukować takie plany na drukarkach brajlowskich. Na UW wydrukowaliśmy kilka planów starówek różnych miast Polski i uważam to za bardzo fajne rozwiązanie. Sam rysunek można łatwo przygotować, dodatkowo – po wydrukowaniu – żeby zwiększyć trwałość kartki, można by ją naklejać na cienką plastikową folię. Można tworzyć takie pakiety i następnie za rozsądne pieniądze sprzedawać je zainteresowanym. Zresztą mogłoby powstać oprogramowanie podobne do Touch Mapper, przy pomocy którego wczytywałoby się bazę odpowiednich rysunków, a następnie w zależności od potrzeb odfiltrowywałoby się poszczególne elementy. Na przykład jeżeli ktoś chciałby otrzymać samą sieć korytarzy, to można by taki plan mu wygenerować. Po stworzeniu bazy rysunków można by było je drukować w dowolnym miejscu. Wystarczyłoby tylko mieć drukarkę.
Roman R.:
Osobiście również nie lubię takich cudownych i przełomowych rozwiązań. Rodzą się one zwykle w głowach speców od „przetwarzania”, którzy zupełnie zapomnieli o najprostszych zasadach samodzielnego poruszania się i jadąc na modzie i trendach, udziwniają świat tym samodzielnie się poruszającym.
Ciekawe jest również to, że nikt za nic nie odpowiada. Kolej kupiła na przykład brajlowskie tablice na Dworzec Zachodni i – pomijając fakt bezsensowności takich tablic – wykonano je w taki sposób, że napisy brajlowskie są o połowę mniejsze. Jakby z przekonaniem, że nikt i nigdy nic z tego nie przeczyta. Za to na tym samym dworcu nie zrobiono „kulek” przy krawędziach peronów.
Sławomir K.:
Do tego, co napisałeś, dodam, że Kolej wpadła na genialny pomysł: elementy na tablicach tyflograficznych są zrobione z metalu. No cóż, powinszować szczególnego rodzaju myślenia. Na moją uwagę, że jest to niewłaściwe i można się pokaleczyć, dowiedziałem się, że projekt został już zatwierdzony i nie ma odwrotu. Notabene, nie wyobrażam sobie oglądania takich tablic umieszczonych np. na otwartych peronach w mroźny dzień. Chyba zabrakło naszym cuda-tworzącym elementarnej wyobraźni. I tu moja osobista bolesna konkluzja. Większość naszych łowców pieniędzy na cudowne projekty nie pomyślała, trwając w swej niekompetencji, że niewidomi w kraju naszym mlekiem i miodem płynącym byli zawsze i znacznie częściej, z różnych przyczyn, się przemieszczali.
Gniewa mnie, jeżeli ktoś niekompetentny stara się nas, niewidomych, wtłaczać w jakąś niedorzeczność, czyniąc wiele niepotrzebnych, ale za to bardzo kosztownych rzeczy. I powiem kolokwialnie: nie będę bawił się w szukanie takiej tablicy, bo zwyczajnie będzie mi szkoda czasu. W końcu cuda-tworzący zapomnieli, że czas to pieniądz.
Katarzyna T.:
Trudno się nie zgodzić z cennymi sugestiami Grzegorza i Romana. Będzie jak w większości przypadków – nikt tego nie skonsultuje z grupą odbiorców, dla której pisany był projekt, nikt nie przeszkoli, nie wprowadzi praktycznych rozwiązań, ale rozgłos nada.
Nie wyobrażam sobie biegania po dworcu prosto z podróży i odszukiwania w tym tłumie ludzi terminali. A przepraszam – jak telefon komuś padnie i nie połączy się poprzez Bluetooth, to już rozwiązanie ogranicza potencjalnego odbiorcę?
Domra:
No dobrze, wyobrażam sobie, że jako nie-warszawiak, odwiedzający stolicę sporadycznie, przyjeżdżam na Centralny i wysiadam na peronie drugim. W jaki sposób mam skorzystać z dobrodziejstwa owej makiety? Pewnie muszę ją wcześniej znaleźć, a skoro mam szukać i pytać o makietę, to już wolę zapytać kogokolwiek, w jaki sposób wyjść na Aleje od strony PKiN-u.
JG:
I tu się zgadzamy. Dlatego zakwestionowałem lokalizację owych map wyłącznie w Hali Głównej, bo jak się tam dostaniesz z peronu, to tablica już do niczego nie będzie ci potrzebna. Zatem projekt jest tylko dla wchodzących na dworzec przez halę, co się czyni nader rzadko, bo tylko z pewnych linii autobusowych i taksówek.
Fundacja KLUCZ, 02-493 Warszawa, ul. Krańcowa 23/27
e-mail:
Pełne dane kontaktowe